Idą, idą święta, czyli Cicha noc.

Cicha noc to laureat tegorocznego Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni i zarazem reżyserski pełnometrażowy debiut Piotra Domalewskiego. Przez wielu, film został już okrzyknięty najlepszą polską produkcją mijającego roku. Zrozumiałe jest zatem, iż moje oczekiwania, kiedy wybierałam się na seans, były bardzo wysokie. I absolutnie się nie zawiodłam. 

Tradycyjne polskie rodzinne święta nie są sielanką z reklam Coca-coli. Cicha noc dogłębnie nam to udowadnia.

Adam, na co dzień mieszka i pracuje za granicą, w Holandii. W wigilijny dzień postanawia jednak, znienacka, odwiedzić rodzinę w małej polskiej wsi. Potem zamierza udać się do swojej dziewczyny, dla której przygotował niespodziankę. Bliscy nie spodziewają się jego wizyty, a i on sam, nie do końca przyjeżdża po to, by świętować z nimi Boże Narodzenie. Święta są, w zasadzie, tylko pretekstem do realizacji planów głównego bohatera. Na wieczerzę w jednym domu zbiera się cała rodzina, łącznie z kuzynami i dziadkami. Wszyscy chcą spędzić szczęśliwe święta, mimo iż uznają pewne zwyczaje i co niektórych członków familii za zło konieczne. Wydarzenia nadchodzącej Wigilii udowodnią, iż z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. 

Cicha noc to zarysowany z chirurgiczną precyzją, obraz standardowej polskiej wigilii. Mamy stojącą od kilku dni przy garach Matkę-Polkę, od dwóch miesięcy nie pijącego ojca, który próbuje być głową rodziny, syna marnotrawnego (a nawet dwóch), śmiesznego w swojej nieporadnej ale pragnącej się jeszcze wyszumieć starości dziadka, żyjące swoimi smartfonami nastolatki, damskiego boksera, a nawet stereotypowego, rzucającego sucharami, sprośnego wujka. Wszyscy biorą udział w świątecznych przygotowaniach, a jednocześnie nikt nie wie, co ma do końca ze sobą zrobić, co idealnie oddaje panujący wszędzie, pełen świątecznej gorączki, chaos. W domu trwa wielkie gotowanie, ubieranie kradzionej z pobliskiego lasu choinki, przygotowywanie stołu i oglądanie Kevina. Wszystko obserwujemy z perspektywy, biegającego z kamerą i co chwila popijającego sobie w celach czysto survivalowych, Adama. 

Agnieszka Suchora idealnie wciela się w postać zmartwionej i zapracowanej Matki-Polki, która robi wszystko, by święta się udały. Wszyscy bohaterowie Cichej nocy są wykreowani w sposób bardzo naturalny, co dodatkowo podkreśla autentyczność tego, co widzimy na ekranie. 

Film jest bardzo oszczędny w scenerii i plenerach. Większość akcji toczy się w czterech ścianach lub w pobliżu rodzinnego domu głównego bohatera. Kamera, przez większość czasu, nie opuszcza Adama, ukazując nam jego kolejne, momentami mocno chaotyczne, poczynania. Wyjątkiem są sceny nagrywane przez bohatera i jego młodszą siostrę, które bardzo ładnie wmontowano w główną oś narracji. Najmocniejsze stronamy Cichej nocy to płynnie łączący przyczyny i skutki wydarzeń scenariusz oraz genialne, trafne i mocno życiowe dialogi. Stłoczona na małej przestrzeni rodzina, toczy ze sobą nieustanne słowne pojedynki. Te kwestie, jak i występujące po sobie wydarzenia, są widzowi dobrze znane. Przede wszystkim z autopsji. 

Cicha noc jest bowiem bardzo autentyczną, dotykającą zwykłego życia, historią świąteczną. To nie jest bożonarodzeniowy feel good movie. Nie jest to też smutna, czy rzewna opowieść. To film słodko-gorzki. Słodki, bo traktuje święta z pewnym sentymentem, jest lekki, pełen humoru. Obśmiewane są tu nasze przywary i drobne grzeszki. Gorzki, bo te dowcipy niekoniecznie są śmieszne – chwilami są po prostu boleśnie prawdziwe, a chwilami przykrywają rodzinne dramaty. Po festiwalu w Gdyni nie milkły porównania Cichej nocy do filmów Smarzowskiego. Rzeczywiście, widać tu zarówno pewne podobieństwo wizualne, jak i zainteresowanie społecznymi problemami. Reżyser bierze na warsztat typową rodzinę z całym inwentarzem doświadczeń. Film Domalewskiego jest jednak o wiele lżejszy. Nie widać tu patologii, widać zwykłą polską rodzinę jakich wiele, co czyni go jeszcze prawdziwszym a jego wymowę celniejszą. 

Aktorsko, produkcja stoi na najwyższym poziomie. Na małej przestrzeni stłoczono tu wielu bardzo dobrych aktorów i, jak widać, bardzo się to opłaciło. Absolutnie nie dziwi główna nagroda w Gdyni dla grającego Adama, Dawida Ogrodnika. Świetne wypada też, w roli jego konfliktowego brata, Tomasz Ziętek (brawa dla tego castingu, trudno uwierzyć w to, że panowie nie są braćmi). Nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że na ekranie błyszczy Arkadiusz Jakubik, zwłaszcza w wygłaszanym pod koniec filmu, pełnym emocji, monologu. Idealnie w roli polskiej kapłanki domowego ogniska sprawdza się też Agnieszka Suchora. Paweł Nowisz, jako dziadek, absolutnie skradł moje serce, kradnie również każdą scenę, w której się pojawia. Na ekranie brylują zarówno Jowita Budnik jak i Adam Cywka w roli cioci i wujka. Bardzo dobrze dobrano również młodych członków rodziny. Szczególnie wybija się tu Maria Dębska, Mateusz Więcławek, czy młodziutka Amelia Tyszkiewicz. I, doprawdy trudno powiedzieć, czy aktorzy zostali tu tak dobrze poprowadzeni, czy po prostu, znakomicie obsadzeni. 

Ogrodnik i Ziętek, grający dwóch skonfliktowanych braci, są idealnie obsadzeni i bardzo dobrze prowadzą swoje role. Między Adamem i Pawłem widać więź ale jednocześnie w powietrzu wisi zapach tajemnicy i krzywdy. 

Cicha noc to film solidnie dobry, pełen niuansów i dobrze nam znanych świątecznych zwyczajów i praktyk. Mimo ograniczonej przestrzeni, udało się tu dużo przekazać. Nie jest to produkcja typowo świąteczna, ani tym bardziej optymistyczna. Zmusza do zastanowienia nad tym, co tak naprawdę znaczy dla nas rodzina. Czy jest to najlepszy polski film tego roku? Nie. Nie mogłabym tak stwierdzić, podczas gdy w tym roku swoją premierę miała Sztuka kochania. Co prawda, w styczniu, ale jednak. Cicha noc jest jednak jedną z lepszych polskich produkcji i zdecydowanie filmem wartym uwagi. 





Etykiety: ,