(Nie)Najlepszy?

Wczoraj dotarłam wreszcie na seans Najlepszego w reżyserii Łukasza Palkowskiego (Bogowie). Film jest jedną z najgorętszych polskich premier tego roku. To historia Jerzego Górskiego, byłego narkomana, który został triathlonistą i wygrał między innymi amerykański wyścig podwójnego IronMana. Opowieść iście hollywoodzka i w hollywoodzkim stylu zrealizowana. 

W roli głównej - Jakub Gierszał. I muszę przyznać, że poradził sobie znakomicie.

I, o ile, typowo hollywoodzki sposób prezentacji tej biografii może być, na polskim gruncie, czymś zajmującym, to dla wyjadacza amerykańskich produkcji tego typu, będzie to film nieco nużący.
Najsłabszym punktem Najlepszego jest jego scenariusz. Trailer przekonywał nas, że idziemy na film o sportowcu, który był narkomanem, podczas gdy, jest to film o byłym narkomanie, który został sportowcem. Akcja filmu zdecydowanie bardziej skupia się na nałogu i wychodzeniu z niego, niż na sportowej karierze Górskiego. Efektem jest bardzo rzetelne ukazanie walki z narkotykami w większej części filmu i zupełnie nieprawdopodobny obraz zwycięstw w jego końcówce.

Ta historia wydarzyła się naprawdę, ten człowiek dokonał tego czynu. Oglądając film, zupełnie się jednak nie czuje prawdopodobieństwa takiej sytuacji. Za dużo w produkcji, a zwłaszcza w jej drugiej części, skrótów czasowych i nagłych przeskoków. Ojciec dziewczyny głównego bohatera najpierw go gnoi, a za chwilę są już przyjaciółmi. Górski leży w szpitalu, a za chwilę biegnie w wyścigu. Wygląda to tak, jakby Palkowski w pełni skupił się na ukazaniu wychodzenia z nałogu, co mogłoby już stanowić oddzielny film, a potem na siłę poupychane zostały sukcesy sportowe, byle się zmieścić w tych niespełna dwóch godzinach. 

Sam przekaz Najlepszego jest bardzo szlachetny. Ma dać nadzieję na pokonanie nałogu i nowe życie. Ma opowiadać a walce z samym sobą i pokonywaniu własnych słabości. I to mu się chwali. Problemem jest tu naiwny nieco sposób realizacji. Film, niestety, pęka w szwach od klisz, wyświechtanych formułek i łopatologi. Oglądasz kolejne sceny i widzisz, że to wszystko już gdzieś było (najprawdopodobniej w pierwszej lepszej ostatnio oglądanej przez ciebie produkcji o amerykańskim śnie). Kulminacją jest pełna patosu scena walki głównego bohatera z samym sobą. 

Zabieg lustrzany jest bardzo dobrze w ten film wkomponowany. Mimo to, nie jest to w kinie nic nowego.

Ponarzekałam ale nie twierdzę, że ten film jest zły. Najprawdopodobniej i tak jest lepszy od większości polskich produkcji, które trafiły w tym roku do kin. Po prostu, po Bogach, nastawiłam się na coś znacznie lepszego, niż dostałam. Bogowie byli objawieniem (mieli jednak innego scenarzystę), tu było tylko kilka iskierek. 

Wśród nich jest na pewno gra aktorska. Pod tym względem, film stoi na naprawdę wysokim poziomie. Jakub Gierszał to jeden z najzdolniejszych aktorów młodego pokolenia. On nie gra Jerzego Górskiego, on nim jest. Wyczynia ze swoja postacią cuda a robi to w tak naturalny i niewymuszony sposób, że bez trudu przychodzi nam wiara w autentyczność tego bohatera i jego przemiany. Drugi plan depcze Gierszałowi po piętach z doskonałymi Arkadiuszem Jakubikiem i Adamem Woronowiczem na czele. Świetnie sprawdzają się też grające kolejne partnerki bohatera, Anna Próchniak i Kamila Kamińska. Pojawia się też Magdalena Cielecka, której postać, w pewnym momencie, po prostu znika (sic?). Niemniej tam, gdzie gra, robi to bardzo przekonująco za pomocą niewielkich środków wyrazu. 

Ogromną zaletą Najlepszego jest ścieżka dźwiękowa. Idealnie dobrana do charakteru produkcji, poszczególnych scen i oddająca zawirowania w życiu głównego bohatera. Naprawdę świetnie wypada też montaż, zwłaszcza w momentach oderwania od rzeczywistości i zagięcia linii czasowo-przestrzennej. Scena na narkotykowym haju, sceny treningów, nawet scena walki z samym sobą, to prawdziwy montażowy majstersztyk. 

Seans Najlepszego nieco otrzeźwił mój zapał, ale nie uważam go za film zły. Tym bardziej, że aktorsko było tak dobrze. Po prostu muszę w przyszłości chodzić na seanse tego typu z bardziej sceptycznym nastawieniem xD

Brakuje mi w Najlepszym prawdziwych emocji. Jest to film, który powinien wzruszać, zmuszać do zaangażowania i dopingu a absolutnie tego nie robi. Najlepszy ani ziębi, ani grzeje. Co prawda, jestem osobą, u której dość trudno wzbudzić emocjonalne zaangażowanie , ale właśnie dlatego, tylko te filmy, którym się to udaje, oceniam naprawdę wysoko. Niestety Najlepszy do nich nie należy. A może, po prostu, postawiłam temu filmowi poprzeczkę zbyt wysoko. 


Etykiety: ,