Człowiek z magicznym pudełkiem, czyli SF w polskim wydaniu.

Człowiek z magicznym pudełkiem w reżyserii Bodo Koxa, to jedna z październikowych #MustPopacz, na którą udało mi się wybrać dopiero na początku listopada. Cieszę się jednak, iż mogłam ten film zobaczyć. Jest to z pewnością jedna z najbardziej nietuzinkowych polskich produkcji ostatnich lat. Bo kiedy ostatnio oglądaliście pochodzący z rodzimego podwórka romans SF? No właśnie. A naprawdę warto. 

Warszawa 2030 wygląda zupełnie inaczej niż teraz. Jest, w każdym razie, o wiele bardziej creepy. Jednocześnie, ta wizja fascynuje, sprawiając, iż trudno się od niej oderwać i wyrzucić ją z głowy.

Film opowiada historię dwójki zakochanych, Adama i Gori. Akcja produkcji toczy się w Warszawie w 2030 roku. Pewnego dnia, na lewy brzeg Wisły zostaje przeprawiony łódką Adam (Piotr Polak). Chłopak nie pamięta kim jest. Od swojego przewoźnika dostaje tylko adres pośrednika, który znajduje mu miejsce do spania w opuszczonej kamienicy i daje namiary firmy, w której ma pracować jako serwis sprzątający. W pracy, Adam poznaje aspołecznego i rozbrajająco szczerego kolegę po fachu Bernarda (świetny Sebastian Stankiewicz) oraz bezpośrednią i nieco zakręconą pracownicę korporacji – Gorię (Olga Bołądź). Dziewczyna zwraca uwagę na jego staroświeckość. Adam jest trochę jak nie z tego świata. Pewnego dnia, w swoim mieszkaniu, bohater znajduje radio, które pozwala mu zanurzać się w przeszłość. Jego poczynaniom pilnie przygląda się pewna starsza sąsiadka i … urząd bezpieczeństwa. 
Jeśli, myśląc o SF, spodziewacie się strzelających laserami z oczu robotów, akcji i szalonych pościgów, to ten film na pewno tej potrzeby nie zaspokoi. To produkcja pełna wizualnej ekspresji utrzymanej w onirycznym klimacie. Człowiek z magicznym pudełkiem jest pięknym obrazem, pełnym estetycznej ekstazy osiąganej za pomocą małych nakładów sił i środków. W pewnym momencie, fabuła staje się tylko pretekstem do zaprezentowania widzowi wizji świata stworzonego przez reżysera. 

Wizji niezwykle realistycznej, która jest konsekwencją procesów zachodzących obecnie, ale i mocno przytłaczającej. Warszawa 2030 jest miastem nadal jednolitym kulturowo, jednak wstrząsanym zamachami. Nowoczesne siedziby korporacji sąsiadują tu z kupami gruzu. Ludność jest zaczipowana i inwigilowana a niepraworządnym zostają usuwane ich wspomnienia i tożsamość. Praktycznie nie ma tu więzi społecznych a mieszkańcy nie umieją ze sobą normalnie rozmawiać. Woda jest reglamentowana, kwiaty są na wagę złota a odkurzacz pełni rolę domowego psiaka. Twórcy reklam są coraz bardziej nachalni. W dodatku wiedzą o Tobie wszystko. Zobaczenie takiej wizji miasta, po którym praktycznie codziennie się spaceruje, dostarcza niemałych wrażeń. Ale i wielu obaw. 

Tragicznym chwilom towarzyszą tu magiczne, eteryczne wręcz ujęcia. Aż chciałoby się zakrzyknąć: Jaki piękny koniec świata! 

Reżyser nie pozwala nam jednak na długo zagubić się w Warszawie przyszłości, co pewien czas eksperymentując i mocno mieszając w fabule. Otóż, musisz się widzu nieco skupić, by poskładać tą całą czasoprzestrzenną układankę do kupy. Jednak, jak już Ci się to uda, możesz w pełni docenić wartość tego filmu. Ciąg przyczynowo-skutkowy Człowieka z magicznym pudełkiem dostarcza wielu pytań i wątpliwości. Jednak, w momencie rozwiązania, wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce. W zasadzie, im więcej czasu upływa od seansu i im większej poddaję ten film refleksji, tym bardziej zaczynam doceniać jego geniusz. 

Futurystyczną wizję filmu dopełniają niesamowite kostiumy (szczególnie kreacje Gorii) i doskonale dopasowana muzyka. Są one wręcz równoprawnymi bohaterami filmu. W odpowiedniej scenografii przenoszą nas bowiem do wielkich dzieł kinematografii, którymi reżyser się inspirował. Człowiek z magicznym pudełkiem dostarcza ogromnej ilości nawiązań, aluzji i alegorii (np. patrz fotosy wyżej). Wyłapywanie ich jest źródłem niesłabnącej satysfakcji z seansu. Uważam, że należałoby ten film, obejrzeć kilka razy, by w pełni go odkryć z całym dobrem inwentarza. 

Niestety, nie jest to produkcja bez wad. Chociaż obraz powala na kolana, to już słowa przyprawiają o zakłopotanie. Dialogi są niestety najsłabsza stroną Człowieka z magicznym pudełkiem. Zamiast wyjaśniać, wprowadzają chaos. Są sztywne, niedopasowane, chwilami jakby wymuszone. A może, to po prostu ludzie zapomnieli już jak ze sobą rozmawiać?

Jedno jest pewne. To film zupełnie inny, wręcz odświeżający. To film, który utknie Wam w głowie i sprawi, że jeszcze długo będziecie chcieli dyskutować o wszystkich jego aspektach. A takie filmy uwielbiam!

Etykiety: , , ,