'Nieracjonalny mężczyzna', czyli 'Zbrodnia i kara' w allenowskim stylu.

Tak się jakoś dziwnie składa, iż Paczara, chcąc nie chcąc, zawsze wyląduje na nowym filmie Woody'ego Allena. Reżyser co roku wypuszcza kolejny tytuł, a mnie nogi same na niego zanoszą. Nawet się specjalnie nie staram. Zawsze jakiś traf jednak sprawia, że Paczara grzecznie zasiada przed dużym ekranem i oddaje się allenowskiej magii. Tym razem, czytając słabe recenzje Nieracjonalnego mężczyzny nie żywiłam jakiejś specjalnej chęci wypadu na ten film. Jednak, po raz kolejny, splot nadzwyczajnych okoliczności mnie na niego zawiódł. I, po raz kolejny, się nie zawiodłam.

Jeśli nie wiecie gdzie się wybrać, możecie wybrać się na nowy film Allena.
Nieracjonalny mężczyzna to opowieść o pogrążonym w depresji i stanowczo zbyt często zaglądającym do butelki, profesorze filozofii z Braylin College i jego młodej, energicznej studentce, która chce czerpać z życia pełnymi garściami. Nie jest to jednak typowy romans, nie jest to historia o miłości. To przypowieść o moralności i racjonalności. Głównego bohatera poznajemy, jak by się wydawało, w najmroczniejszym okresie jego życia. Abe Lucas nie zaczyna dnia bez pociągnięcia z piersiówki, jest impotentem i cierpi na wyraźny brak weny twórczej. W dodatku, głosi wszem i wobec, prawdy mające dowodzić bezsensu ludzkiej egzystencji, ma wyraźne skłonności autodestrukcyjne i nie waha się przyłożyć sobie pistoletu do głowy przy grupie zszokowanych studentów. Podobno na wojnie w Iraku zginął jego najlepszy przyjaciel a żona zostawiła go dla innego. Podobno chętnie wdaje się w uczelniane romanse, zarówno z koleżankami po fachu jak i studentkami. Podobno był wszędzie i wszystkiego już w życiu próbował. Tak przynajmniej wieść niesie. Jak było naprawdę, wie chyba tylko sam Abe. Ciesząc się taką reputacją, bohater staje się obiektem zainteresowania ze strony płci pięknej z Braylin College jeszcze zanim zdąży na dobre objąć posadę wykładowcy katedry filozofii.

Abe staje się obiektem fascynacji dla dwóch pięknych kobiet. Jego zaczyna fascynować jednak coś zupełnie innego.

Abe szybko nawiązuje romans z koleżanką po fachu, Ritą. Kobieta jest znudzona własnym małżeństwem i pragnie poznać mężczyznę, dla którego mogłaby zostawić męża. Jednocześnie, Abe coraz bardziej angażuje się w znajomość z bezgranicznie zapatrzoną w niego studentką Jill. Nagle na nowo zaczyna dostrzegać uroki życia. Wydawać by się mogło, że wychodzi z depresji pod wpływem uczucia do tryskającej witalnością i optymizmem dziewczyny. Nic bardziej mylnego. Czysty przypadek sprawia, iż siedząc przy stoliku w barze, oboje zostają świadkami pewnej rozmowy. Podsłuchane informacje budzą w Abie dawno zapomniane uczucia. Plan, który na ich podstawie wysnuwa nadaje jego życiu sens. Od tej chwili Abe żyje, by zabić. Planuje morderstwo w najdrobniejszych szczegółach. Niczym bohater Zbrodni i kary, szybko przekonuje samego siebie o słuszności swych zamiarów. Zaczyna go dogłębnie fascynować perspektywa popełnienia zbrodni idealnej. Realizacja tej wizji  przesłania mu cały świat.

Allen po raz kolejny bierze na warsztat Zbrodnię i karę i przerabia ją na własną modłę. Tytuł filmu nabiera przewrotności, gdy uświadomimy sobie, że Abe w swoich zamiarach kieruje się pobudkami skrajnie racjonalnymi. On doskonale potrafi wytłumaczyć sobie i widzom zasadność popełnianej zbrodni. Jego wywód jest w pełni logiczny. Szwankuje tylko kwestia zasadności moralnej. Mimo, iż Abe nie odczuwa wyrzutów sumienia i usilnie odpycha od siebie myśl, iż to co uczynił było złe, jego argumenty wypadają w tej kwestii bardzo blado. Bohater zdaje się jednak tego nie dostrzegać nawet, mimo oburzenia Jill jego postawą. W tym momencie właśnie drogi Abe'a i Raskolnikowa się rozchodzą. Bohater Zbrodni i kary uległ namowom ukochanej, ugiął się pod jarzmem wyrzutów sumienia i dobrowolnie oddał w ręce policji. Abe ma zupełnie inne plany.

Bohater jest przekonany o wyższości swoich argumentów. Paczara zaś chętnie poznałaby Wasze opnie na temat przypuszczalnych zaburzeń osobowości Abe'a.

Paczara oglądała film, uniknąwszy wcześniej jakichkolwiek spoilerów dotyczących jego fabuły. Może właśnie dlatego tak pozytywnie mnie on zaskoczył. Wiele można Nieracjonalnemu mężczyźnie zarzucić. Owszem, Allen miewał lepsze filmy. Owszem, pewne wątki się powtarzają, widać podobieństwa i kalki z wcześniejszych tytułów (najwyraźniej chyba przebijają się tu motywy z genialnego Wszystko gra). Niektóre sceny są zdecydowanie przegadane, a proces dochodzenia do prawdy bywa nużący i miejscami został przedstawiony widzom w sposób skrajnie łopatologiczny. Jak na romans zbyt mało tu romantyzmu, jak na thriller zbyt mało napięcia i dynamizmu.

Dlaczego więc warto wybrać się na film? Fani Allena znajdą tu wszystko, za co kochają reżysera. Mamy filozoficzne refleksje zgrabnie zamknięte w dowcipnych dialogach.  Mamy bardzo charakterystyczną, chwytliwą i świetnie dobraną muzykę. Mamy piękne zdjęcia i wspaniale obsadzone role. Joaquin Phoenix jak zwykle nie zawodzi, genialnie odgrywając zgorzkniałego maniaka o wyraźnie zaburzonej osobowości. Wspaniała jest też wielko- i pięknooka Emma Stone w roli uroczej, inteligentnej, żądnej wrażeń ale i mającej dość ugruntowany system wartości Jill. Wspaniale sprawdza się też Parker Posey idealnie balansując swoja bohaterką na granicy miłosnego trójkąta. Mamy trzymające w napięciu i zarazem jedyne słuszne zakończenie, przy którym Paczara wybuchnęła ponurym chichotem. Wreszcie, mamy ten niepowtarzalny klimat filmu allenowskiego, gdzie ciężka tematyka miesza się z inteligencją, polotem i fantazją reżysera.

Paczara jest ogromną fanką garderoby Jill. Chyba muszę wyruszyć na zakupy ;)


Paczara musi przyznać, że wyszła z seansu zrelaksowana i z bananem na twarzy. Moje poczucie estetyki i sprawiedliwości zostało w pełni zaspokojone. Nieracjonalny mężczyzna utknął mi w głowie. Mimo, iż film ma wady, to jest to produkcja miła dla oka, idealna na letnie leniwe popołudnie. 


P.S. Paczara przeprasza za swą dość długą nieobecność i obiecuje poprawę! 

Etykiety: ,