'Unbowed, Unbent, Unbroken!' , czyli atmosfera 'Gry o Tron' gęstnieje – s5e6

Szósty odciek piątego sezonu Gry o Tron to wizja pełna mroku i nieprzewidzianych niebezpieczeństw. Bohaterowie znajdują się w sytuacjach bez wyjścia a atmosfera wokół Żelaznego Tronu wyraźnie gęstnieje. W Unbowed, Unbent, Unbroken odwiedzamy Aryę w Braavos, towarzyszymy Jaime’mu w Dorne, knujemy intrygi z Cersei oraz dostajemy zaproszenie na ślub w Winterfell.

Głowę daję, że poniżej pełno spoilerów! ;)

Już pierwsze ujęcia odcinka wprowadzają nas w mroczny i tajemniczy nastrój. Odwiedzamy w Domu Czerni i Bieli, Aryę Strak, która oddaje się akurat wątpliwej przyjemności obmywania zwłok. Scena jest naprawdę klimatyczna, zrealizowana w całkowitej ciszy. Brak muzyki i mroczne, szare wnętrza uwypuklają surowość śmierci. Arya pragnie zostać Człowiekiem Bez Twarzy, zdecydowanie jednak brakuje jej cierpliwości. Gdy w pewnym momencie myślimy, że już się wdrożyła, Mężczyzna stwierdza, że „dziewczynka nie jest gotowa by być nikim, ale może stać się kimś innym.” Mimo, że Dom Czerni Bieli to naprawdę niezwykły przybytek, Paczara także jest zdania, iż nie jest to miejsce dla Aryi. Ktoś kto ma w sobie tak wiele życia i taką ciekawość świata, nie może spędzić reszty swojej egzystencji wśród zwłok i wszechotaczającego widma śmierci.

Chociaż sceny Aryi w Domu Czerni i Bieli są wyjątkowo klimatyczne i pięknie zrealizowane, to lepiej by było gdyby dziewczyna jednak opuściła jego bramy. 

Tymczasem Jorah i Tyrion próbują opuścić piękne krajobrazy Valyri i wyruszyć na spotkanie z Matką Smoków. Znienacka jednak wpadają w ręce handlarzy niewolników. Mimo, że Mormont chwilę wcześniej zarzucał Tyrionowi bezustanną gadaninę, to szybko przekonuje się o jej bezsprzecznych zaletach, gdy przychodzi do rozmowy z nowymi znajomymi.  Bowiem wojna na argumenty z Karłem Lannisterów jest z góry przegraną. Paczara uwielbia Tyriona właśnie za tą inteligencję i żelazną logikę. Oponent nie ma wyjścia - albo się zgodzi z jego poglądem albo wyjdzie na durnia. Jest też trzecia opcja, można się zgodzić i nadal wyjść na durnia tylko, że z pewnym opóźnieniem. Tą drogą poszedł wódz handlarzy niewolników. Paczara nie może się doczekać, by zobaczyć, czy kolejny genialny plan Tyriona wypali ;)

Najciekawsze rozgrywki mają jednak miejsce w Królewskiej Przystani. Lord Bealish wreszcie spotyka na swej drodze Wojującą Wiarę i knuje zdradziecką intrygę z Królową Matką. W pałacu zjawia się także Lady Olena wezwana przez Margeary na pomoc po aresztowaniu jej brata Lorasa. Paczara uwielbia Lady Olenę! Słowna potyczka między nią a Cersei jest prawdziwym majstersztykiem zawoalowanych gróźb. Gdyby nie konieczność zachowania pozorów, starcie tych dwóch silnych kobiecych osobowości zostawiłoby za sobą tylko zgliszcza. Królowa Matka jak zwykle okazuje się mistrzynią działania z ukrycia i cichych zasadzek. Margaery miała okazję przekonać się o tym na własnej skórze. Paczara jest zaskoczona trochę postawą Tommena. Jak można być królem aż tak bezwolnym, pozbawionym własnego zdania, myśli i chyba nawet emocji?

Uroczo się za to prezentuje Myrcella. Wreszcie mamy więcej scen z udziałem jej i Tristana Martella. Młodzi wyglądają razem doprawdy zjawiskowo, przechadzając się po kwitnących ogrodach pałacu w Dorne. Tymczasem Ellaria Sand i Żmijowe Bękarcice postanawiają osiągnąć swoją zemstę. Ich drogi krzyżują się jednak z Jaime’em i Bronem. Reakcja Brona na widok atakujących kobiet – bezcenna!


Bardzo podobne ujęcia. Bardzo różna ich wymowa.

Mniej urocze wydarzenia mają miejsce w Winterfell, gdzie możemy być świadkami ślubu Ramseya i Sansy. Już sama uroczystość jest dość żenująca, choć odbywa się w bardzo malowniczym otoczeniu, a cóż można powiedzieć o nocy poślubnej! Ramsey szybko zajął, zwolniony w poprzednim sezonie przez Joffreya, wakat najbardziej znienawidzonej postaci w serialu. To do cna zepsuty człowiek o twarzy cherubinka. Paczara, tak naprawdę to nie wie, która z tych postaci wygrałaby w konkursie na największe skurwysyństwo! Paczara słyszy w tym momencie ostrzegawczy głos Kapitana Ameryki (languague!), ale doprawdy w tym akurat wypadku, nie wiem jak wyrazić to, co mam na myśli bez mocnych słów. Toteż może na tym na razie zakończę. Paczara chciałaby tylko, by Sansa wzięła sobie do serca zawołanie Żmijowych Bękarcic i jeszcze pokazała wszystkim na co ją stać!

Etykiety: , ,