W 'Domu Czerni i Bieli', czyli 'Gra o tron' znów się toczy. - s5e2

Jak pamiętacie (a jeśli nie, możecie sobie przypomnieć tutaj ;) ), Paczara miała wiele do zarzucenia premierze piątego sezonu Gry o tron. Jednakże drugi odcinek - The House of Black and White – przypomniał mi dlaczego uwielbiam ten serial i przywrócił mi wiarę w konieczność oglądania kolejnych odcinków. To jest Gra o tron jaką znam! Za pomocą tego odcinka serial powraca w pełnej krasie. Poniżej oczywiście spoilery...

Dom Czerni i Bieli to bardzo osobliwa posiadłość. Przybycie do jego wrót, czyni wątek Aryi znacznie ciekawszym.

W The House of Black and White odwiedzamy nieznane nam jeszcze krainy i poznajemy nowych bohaterów. Arya dociera do Braavos i kontynuuje poszukiwania Jaqena H’ghara. Paczara musi przyznać, że bardzo widowiskowo i klimatycznie zostało zobrazowanie wpłynięcie młodszej Starkówny do tego portu, a strzegący go Tytan robi niemałe wrażenie. Paczara za Aryą nie przepada ale w tym odcinku jej wątek nawet mi się spodobał. Zwłaszcza śmiertelna wyliczanka nabrała jakiegoś takiego wzniosłego klimatu u stóp tajemniczego Domu Czerni i Bieli. Odwiedzamy także Dorne, gdzie poznajemy wreszcie wielokrotnie już wspominanego brata Oberyna – Dorana Martella (w tej roli znany z Demonów da Vinci – Alexander Siddig). Możemy też rzucić okiem na księżniczkę Myrcellę, która opuściła Królewską Przystań w drugim sezonie jeszcze jako dziecko. Powraca także postać najemnika Brona.

Tymczasem Brienne i Podrick wreszcie wpadają na Sansę, skutkiem czego rozpętuje się niezły galimatias. Paczara lubi starszą Starkównę i dotąd uważałam jej wątek za niezmiernie ciekawy. W tym odcinku mnie jednak trochę zawodzi. Fabularnie nie zawodzi za to Matka Smoków. W Meereen, Daenerys walczy z buntownikami nazywającymi siebie Synami Harpii. Pragną oni przywrócenia starego porządku, na co nowa władczyni nie zamierza przystać. Tymczasem na Murze zachodzi prawdopodobieństwo, że John Snow, za sprawą Stannisa Baratheona, wreszcie się czegoś dowiaduje.

Wątki Nocnej Straży należały do Paczary najmniej ulubionych. Jednak odkąd na Mur przybył Stannis zrobiło się tu znacznie ciekawiej.

The House of Black and White w porównaniu do pierwszego odcinka wypada naprawdę odświeżająco. Fabuła nabrała rozpędu. Widz ma okazję dowiedzieć się kilku nowych rzeczy, poznać kolejnych bohaterów, jak i dalsze wydarzenia z życia starych. Aktorzy doskonale wczuwają się w rolę, przenosząc nas na chwilę do świata swojej Gry. Rozmowy ponownie wydają się wnosić istotne informacje dla fabuły a bohaterowie podejmują zdecydowane kroki, nawet jeśli później przyjdzie im ich żałować. Coś się wreszcie dzieje!

Może Paczara będzie nudna ale najbardziej chyba podobał mi się wątek Daenerys. Szczególnie scena rozmowy o jej ojcu - szalonym królu Aerysie. Widać, że Danny dojrzewa jako władczyni i nie chce powielać błędów przodka. Niestety splot okoliczności decyduje inaczej. Matka Smoków popełnia błąd, który może ją dużo kosztować. O dziwo, Paczarze przypadł nawet do gustu wątek Snowa, którego przecież nie trawię. Jego ostatnia scena, która mogła wypaść bardzo kiczowato, została poprowadzona w przemyślany i nienachalny sposób. Zawiodłam się natomiast występem Tyriona (może też dlatego, że jest go tu bardzo mało). Jego pijacka gadka z Varysem wypada dość blado, przy pozostałych wydarzeniach odcinka.

Surprise! I jak się ładnie uśmiecham!
Is this real or is this just fantasy? Efekty specjalne dają radę.

Podsumowując, Paczara czuję się uspokojona i usatysfakcjonowana. Pierwszy odcinek sezonu był zaskakująco nijaki, jednak drugi przywraca serialowi poziom. Nie mogę się doczekać aż popaczę na trzeci! I właśnie o to chodziło ;)


Etykiety: , ,