'Valar dohaeris' i 'High Sparrow', czyli 'Gra o Tron' nabiera rumieńców - s5e3

Paczara już nawet nie pamięta, o co była tak zła na ten serial po pierwszym odcinku piątego sezonu. To było tak dawno temu i nieprawda ;) A w High Sparrow, Gra o Tron po raz kolejny przypomina mi jaką dobrą jest produkcją. Paczara jest właśnie w szczycie swojego fanostwa, więc poniżej prawdopodobnie znajdziecie same zachwyty. I spoilery!

Mężczyzna ostrzega: Paczara w tym wpisie nieco się rozemocjonowała i sypie spoilerami jak z zimowej chmury śniegiem. 

High Sparrow porządnie popycha fabułę do przodu i obfituje w nieoczekiwane wydarzenia. Poza tym, otrzymujemy kilka spokojnych scen w typowo gotowskim klimacie, które przyprawić mogą o ciarki i dreszcze ciekawości. Przykładowo, Paczara jest absolutnie zaintrygowana tym, co dzieje za bramą Domu Czerni i Bieli. Niezwykle tajemniczy Ludzie Bez Twarzy pozdrawiający się hasłami Wszyscy musza umrzeć (Valar morghulis) i Wszyscy muszą służyć (Valar dohaeris) pobudzają wyobraźnię. W odcinku dowiadujemy się, że służą oni jednemu bogu – Bogu o Wielu Twarzach. Po zawoalowanych półsłówkach i wydarzeniach, których Arya była świadkiem, Paczara przypuszcza, że bogiem Ludzi Bez Twarzy jest sama Śmierć. How cool is that?! Serio, to najbardziej cool rzecz w tym serialu!

W High Sparrow miejsce ma również drugie królewskie wesele. Tommen poślubia Margaery Tyrell. O ile następca tronu jest tym faktem zachwycony, o tyle jego matka nie mogłaby pogrążyć się w gorszym humorze. Paczara nie może rozgryźć Cersei w tym odcinku. Jej pozycja na dworze słabnie ale myślałam, że będzie o nią walczyć jak lwica. Tymczasem wydawała się nieco zagubiona i zupełnie bezradna wobec nowej żony syna.

Margaery czuje się na dworze jak ryba w wodzie. I nie szczędzi Królowej Matce złośliwości.

Tymczasem w Winterfell rezydują Boltonowie. Ich wątek jest cały skąpany w krwi i mękach (przypomnę, że obdzierają swoich wrogów żywcem ze skóry). Toteż Paczara ich nie cierpi a w szczególności Ramseya (chociaż aktora uwielbiam!). Nie ma się co oszukiwać – to taki drugi Joffrey. I chociaż Greyjoya równie mocno nie znoszę, to wątek jego tortur w poprzednim sezonie przyprawiał mnie o irytację i zniecierpliwienie. Naprawę nie chciałam tego oglądać. W tym jednak odcinku Boltonowie maja ważną rolę i dostają szansę na pretendowanie do roli poważnego gracza.

Wszystko za sprawą Sansy Stark, której wątek wreszcie nabiera rumieńców. Paczara była w ciężkim szoku widząc co się święci. Sansa to chyba najbardziej tragiczna postać w tym serialu. (Nikt nie ma tak bardzo przerąbane!) Najpierw była zabawką w okrutnych rękach Joffreya, potem zmuszono ją do poślubienia Tyriona a teraz… teraz wydaje się jakby spadła z deszczu pod rynnę! Serio, Joffrey przynajmniej nikogo nie oskórował (pewnie jeszcze nie dożył tych pomysłów biedaczek ;) ). Paczara się autentycznie martwi losem tej postaci i mam nadzieję, że zostanie to rozwiązane w zupełnie innych sposób niż założyli sobie Boltonowie i Baelish. Widać jednak jedno wątłe światełko w tunelu, bo Starkówna jest teraz wśród swojego ludu a, jak mamy okazję się przekonać - Północ Pamięta. A Littlefinger? No cóż, po raz kolejny udowodnił jakim jest podstępnych nic nie wartym gadem. W tym serialu nie ma drugiej postaci, którą Paczara, by tak wielbiła i nienawidziła jednocześnie.

Posępna para w posępnej scenerii z posępnym planem. Ot co. 

High Sparrow obfitował w duże zaskoczenia. Nie myślałam, że to kiedykolwiek wypłynie spod moich palców ale Paczara chyba odrobinę polubiła Jona Snowa. To jest tak nieoczekiwane odkrycie, że choćby tylko za nie hołubiłabym ten odcinek! Snow w roli Lorda Dowódcy Nocnej Straży sprawdza się całkiem nieźle. Podczas tego odcinka Paczara zobaczyła w nim ducha Starków i… męską wersję Daenerys! Toż to dokładnie ten sam sposób rządzenia! Paczara wie jak to brzmi ale to chyba właśnie dzięki temu odczuciu, cień mej sympatii zawisł nad tą postacią. (Paczara jest też świadoma teorii na temat, czyim synem naprawdę jest Snow. Jednak do tej pory byłam jej baaaaaardzo przeciwna. Bardzo. )

Odcinek jest mocno klimatyczny i pozwala doskonale wczuć się w atmosferę wydarzeń. Scena pożegnania Aryi z Żądłem była prawdziwą perełką na tym polu. Świetna scenografia i piękna muzyka tylko dopełniły niesamowitego widoku. Paczara niemal czuła wewnętrzne rozdarcie bohaterki. Bardzo trudno rozstać się z czymś, do czego jest się w tak dużym stopniu przywiązanym. Jednocześnie jestem bardzo ciekawa szkolenia młodszej Starkówny pod okiem H’ghara.

Dużą rolę w odcinku odgrywa sekta Wróbli. Samozwańczy obrońcy religii i prawości. Coraz bardziej panoszą się w Królewskiej Przystani. Jednocześnie jednak niosą pocieszenie strapionym, odzienie ubogim i strawę głodującym. W dodatku Cersei wydaje się pozostawać pod urokiem idei ich przywódcy - Wysokiego Wróbla (High Sparrow). Paczara nie ma pojęcia jaka rolę mają do odegrania w tym sezonie ale z pewnością będzie ona znacząca. Wreszcie mamy też przełom w postaci Tyriona. Karzeł opuścił karetę, w której razem z Varysem usiłowali czmychnąć przez nikogo niezauważeni i od razu humoru i dowcip mu się wyostrzył. Powrócił stary, niezawodny Tyrion. Na to czekałam.

High Sparrow podnosi o kolejne oczko wyżej poziom odcinków tego sezonu. To dynamiczny a jednocześnie bardzo klimatyczny obraz. Dramat przeplata się tu z zabawą, co pozwala wyrównać oddech przed kolejną jazdą bez trzymanki. Chwilami jest szokująco, chwilami nostalgicznie. Za to cały czas jest świetnie fabularnie. Paczarę niezmiernie cieszy ta tendencja wzrostowa i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. 

Etykiety: , ,