Wyobraź sobie, że ktoś morduje
dziecko twoich sąsiadów lub innych bliskich znajomych. Co zrobisz? Jak się
zachowasz? Kto za to odpowiada? Gdzie szukać winnych? A co jeśli mordercą jest
ktoś, kogo dobrze znasz? Co jeśli mijasz go codziennie na ulicy? Może wasze
dzieci chodzą do tej samej szkoły? A jeśli to ten zbuntowany syn pary z
naprzeciwka? Czy sprawiedliwości stanie się zadość? Wyobraziliście to sobie?
Dobrze. Witamy w Brodchurch.
 |
Bohaterom i widzom towarzyszą w tym serialu zapierające dech w piersiach widoki. |
Paczara nieco zwlekała z notką na
temat serialu. W końcu jednak zmotywował mnie fakt, że o czymś tak dobrym nie
można nie napisać. Może ktoś z Was jeszcze nie widział i ten wpis zainspiruje
go do sięgnięcia po tą produkcję? A jeśli jeszcze spodoba się Wam tak jak i mi,
Paczara będzie w siódmym niebie.
Serial emitowała brytyjska stacja ITV. Jego twórcą jest, znany fanom Doctora Who i Torchwood, Chris Chibnall. Obraz ma na swoim koncie na razie dwa rewelacyjne
sezony. Akcja rozgrywa się w położonej na małej wyspie miejscowości Brodchurch.
Pierwszy sezon opowiada o dochodzeniu w sprawie śmierci 11-letniego chłopca,
Danny’ego Latimera. Jego ciało zostało znalezione na pobliskiej plaży. Razem z
detektywem Hardym i sierżant Miller szukamy winnych tej tragedii. Jednocześnie
obraz ukazuje nam relacje społeczne na wyspie i ludzkie zachowanie w obliczu
okrutnego morderstwa. Z czasem odkrywamy, ze każdy ma tu coś na sumieniu. Każdy
staje się podejrzanym, a mieszkańcy zaczynają skakać sobie do gardeł. Z dnia na dzień wychodzą na jaw wstydliwie
skrywane tajemnice. Wybuchają emocje i myśli, w normalnych okolicznościach
zachowywane tylko dla siebie. Rosnące napięcie jest niemal namacalne. Ludzie
posuwają się coraz dalej próbując wymierzyć sprawiedliwość.
 |
Jak zachować się w obliczu tragedii? W serialu te emocje zostały znakomicie sportretowane. |
Scenarzyści z wytrawnością
prawdziwego cyrkowca balansują na linie wzajemnych podejrzeń. To właśnie
obraz rozdzieranej niepewnością i chęcią zemsty małej lokalnej społeczności
jest najciekawszym aspektem serialu. Momentami śledztwo schodzi na dalszy plan
ustępując pola psychologicznej i
socjologicznej wizji społeczeństwa dotkniętego tragedią. Wątki poboczne są
dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Poznajemy życia, charakter i
problemy postaci drugiego planu. Obserwujemy nieszczęście Latimerów i ich
sposoby na poradzenie sobie ze śmiercią ukochanego syna. Fabuła jest
poprowadzona w niezwykle przemyślany sposób. Mimo, że momentami podejrzewamy
wszystkich to tożsamość sprawcy okazała
się dla Paczary prawdziwym zaskoczeniem (a zwykle domyślam się po pierwszych
kilku minutach odcinka).
Twórcom udało się wprowadzić do
Broadchurch pozostający na długo w pamięci klimat niepokoju. Widzimy jak zgodne,
pogodne miasteczko zmienia się w straumatyzowane, wzburzone siedlisko waśni i
wzajemnych oskarżeń. A wszystko to
poprzetykane niepokojąco pięknymi symbolicznymi widokówkami z Broadchurch.
Zdjęcia i montaż stoją tu na najwyższym poziomie. Niezapomniana jest także
muzyka – delikatna, subtelna a jednocześnie przyprawiająca o gęsią skórkę.
Olafur Arnalds wspaniale oddał klimat serialu czyniąc swoje utwory tak niepokojącymi
jak to tylko możliwe.
Sezon 2 to czas procesu mordercy
Danny’ego, a także prób rozwiązania sprawy z Sandbrook, która położyła się
niegdyś cieniem na karierze detektywa Aleca Hardy’ego. Wątek śmierci dwóch
dziewczynek - Lisy Newbery i Pippy Gillespie - wprowadza do fabuły nowe ciekawe postaci, co jest przyczynkiem do zaprezentowania widzowi iście pasjonującej gry charakterów. W tym sezonie bardzo ciekawie rozwijany
jest też wątek przyjaźni Hardy’ego i Miller. Z ogromną przyjemnością patrzy się na tą
dwójkę pracujących wspólnie nad sprawą stróżów prawa.
Twórcy bawię się z odbiorcą
utrzymując go w poczuciu niepewności. W
Brodchurch nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Nie ma tu
też oczywistych rozwiązań. I chociaż sprawa Sanbrook wydaje się bardziej
przewidywalna, niż zagadka śmierci Danny’ego, to została w każdym calu
znakomicie poprowadzona. Skrawki informacji są nam stopniowo podrzucane i sami
musimy rozwiązać mordercze łamigłówki. A gdy już myślimy, że jesteśmy czegoś
pewni, to twórcy wyciągają z rękawa jakieś nowe zaskakujące fakty. Paczara była
tym zachwycona!
Wiecie dlaczego Paczara zaczęła
oglądać Broadchurch? Pierwotnie dla obsady oczywiście. Mamy tu bowiem śmietankę
brytyjskiego aktorstwa telewizyjnego. David Tennant w roli wiecznie skwaszonego
i potarganego przez życie ale jednocześnie zdeterminowanego do najwyższych
granic detektywa Hardy’ego pokazuje kolejną zachwycającą pozycję ze swojego
szerokiego wachlarza aktorskich umiejętności. Olivia Coleman w roli sierżant
Miller zdobyła serce Paczary. Wcześniej nie znałam tej aktorki teraz zmogę piać
z zachwytu nad jej talentem. Na Arthura Darvilla zawsze się miło patrzy, nawet
w roli księdza.
 |
Paczara się zastanawia jak ta ławka jest w stanie utrzymać tyle talentu? I grumpy minę Tennanta? |
Grający rodziców Danny’ego – Jodie Wittaker i Andrew Buchan -
bardzo przekonująco zarysowali obraz ludzi zniszczonych przez tak dotkliwą
tragedię. Dołączający w drugim sezonie Eve Myles i James D’Arcy (w rolach nietuzinkowej pary - Claire Ripley i Lee Ashwortha) kradną zaś dla
siebie całe odcinki. Eve, Paczara uwielbia od czasów Torchwood, także tym
bardziej podziwiam fakt, że udało jej się zagrać w sposób, który pozwolił mi
zapałać prawdziwą nienawiścią do jej postaci. D’Arcy jest dla Paczary odkryciem
sezonu! Można go było zobaczyć niedawno także w roli Jarvisa w Agent Carter.
Paczara jest pod wrażeniem różnorodności tych ról, co dodatkowo świadczy o
talencie aktora.
 |
Claire i Lee są doprawdy parą pełną sadystycznych niespodzianek! |
Broadchurch to solidnie dobry
serial. Ostatnim tak solidnie dobrym serialem jaki Paczara widziała było chyba
Black Mirror, chociaż oczywiście tych produkcji nie należy porównywać. O ile
jeszcze pierwszy sezon wzbudził we mnie
umiarkowane zainteresowanie, o tyle drugi sprawił, że nie mogłam się oderwać od
ekranu. Nawet podczas paczarowego wielkiego maratonu Supernatural, kiedy to
odstawiłam wszelkie inne seriale, znajdowałam czas, by jednak do Broadchurch
powrócić. Bo naprawdę warto!
 |
Widoczki są jednocześnie symbolami poszczególnych sezonów. |
P.S. Amerykanie także pokochali
Broadchurch więc postanowili …. nakręcić własną, niemal identyczną, wersję.
Pożyczyli sobie nawet Tennanta. Serial nazywa się Gracepoint i Paczara zbyt
dobrych opinii na jego temat nie słyszała. Toteż nadal waham się czy paczyć. Kogo
ja oszukuję pewnie i tak w końcu po niego sięgnę, bo Tennant! ;)
Etykiety: brytyjskie, serial