Are you, are you
Coming to the tree
They strung up a man
They say who murdered three.
Strange things did happen here
No stranger would it be
If we met at midnight
In the hanging tree.
Paczara spędziła ostatnią piątkową
noc bardzo miło, wybrawszy się z przyjaciółmi na maraton Igrzysk Śmierci. W
dniu premiery pierwszej części Kosogłosa mogłam więc od razu przypomnieć sobie
Igrzyska i W pierścieniu ognia. Paczara uwielbia maratony, toteż mimo pobudki o
nieprzyzwoitej godzinie i całego dnia na nogach, kiedy przyszło co do czego, nie
czułam nawet zmęczenia ani opadających powiek. W pełni przytomna dotrwałam do
premiery, obejrzałam i …. uznałam ze trzeba się z Wami podzielić wrażeniami.
 |
| Kosogłos urósł już do rangi symbolu, który chyba na długo zagości w popkulturze. |
Po tym jak Katniss Everdeen
(Jennifer Lawrence) została zabrana przez rebeliantów z areny 75 Głodowych Igrzysk, zostaje przetransportowana do rzekomo całkowicie zniszczonego
Dystryktu 13. Dystrykt ten może i został zrównany z ziemią, jednak przetrwał pod
jej powierzchnią. Katniss znajduje się w samym sercu rebelii przeciwko Kapitolowi.
Na prośbę prezydent Almy Coin (Julianne Moore) zostaje Kosogłosem, twarzą i
symbolem rewolucji. Z pomocą ekipy filmowej i Gale’a (Liam Hemsworth) nagrywa
filmy propagandowe przeciwko rządom prezydenta Snowa. Tymczasem Peeta Mellark
(Josh Hutcherson) jest przetrzymywany w Kapitolu i wykorzystywany jako
narzędzie propagandowe władz.
Już z opisu można wnioskować czego
temu filmowi zdecydowanie brakuje. Akcji i dramatyzmu. Poprzednie dwie części
stanowiły zamkniętą całość z bardzo wyraźnym punktem kulminacyjnym i dużą dawką
dynamizmu. W Kosogłosie części pierwszej otrzymujemy zestaw statycznych
widoczków poskładanych z różnych interakcji bohaterów.
Największym zarzutem wobec tego
filmu jest dla mnie to, że właściwie nie jest filmem. Byłby natomiast świetnym
odcinkiem serialu. Takim zapychaczem na złapanie oddechu przed kulminacją
sezonu. Ale trylogia Collins nigdy nie miała w serial być przekształcona.
Dlaczego, po raz kolejny, serwuje się widzom podzieloną ostatnią część książki,
kiedy taki podział nie ma najmniejszego sensu? Ten obraz nie powinien w ogóle
powstać. Oczywiście liczy się kasa i ta część z pewnością pobije rekordy
oglądalności, jednak nie zadowoli fanów. Film powinien tworzyć jakoś zwarta
całość i o ile udało się to przy Igrzyskach Śmierci i W pierścieniu ognia nawet
mimo trzymających w napięciu zakończeń, o tyle ostatnia część nie spełnia tych
założeń. Jest kontynuacją i przygotowaniem na kontynuację. Tylko czy to było
komuś potrzebne? Paczara nie obraziłaby się za porządny trzygodzinny film
wieńczący trylogię. Nawet jeśli miałby być mniej szczegółowy i zgodny z
książką.
 |
| Książki nie przebije nic. |
Skoro jesteśmy przy książce,
wyobrażam sobie, że osoby, które jej nie czytały muszą być teraz bardzo
zdezorientowane i mieć wrażenie, że coś im umyka. W sumie, Paczara nie wie, czy
sama zrozumiałaby wiele z tego filmu, gdyby nie miała za sobą lektury sagi
Collins. Przede wszystkim, sytuacja Peety została tu określona bardzo
niewyraźnie. Paczara pamięta jak ogromnie przeżywała lekturę Kosogłosa, a
zwłaszcza fragmentów dotyczących odbicia Peety i całej tego otoczki (widzicie
jak ładnie nie spoileruję?). Twórcy filmu nie zdołali należycie oddać tych scen. Tego się oczywiście
obawiałam, bo książki przebić nie sposób ale gdzieś tam w głębi liczyłam na te
wielkie emocje. Film jednak wszystko umniejszył i zbagatelizował.
 |
Propaganda Kapitolu jest świetnie zrealizowana.
Paczara jest fanką kampanii promocyjnej filmu. |
Słyszałam
pretensje, że zbyt dużo w produkcji „gruzów i kota”. Owszem Jaskier ma dużo
ekranowego czasu, co może nieco dziwić. Nie jest jednak takie zaskakujące dla
czytelników. Kot ma w Kosogłosie bardzo ważną rolę. Ma pokazywać więź między
siostrami i przybliżać nam trochę charakter Prim. Jaskier ma sprawić, że
pokochamy dzielność i niewinność młodszej Everdeen. Widz ma się przywiązać do
siostry Katniss. Film zupełnie tego nie oddaje, choć świetnie wyszła scena, w
której Prim twierdzi, ze nie mogłaby z sobą żyć gdyby nie zrobiła tego, co
zrobiła. Inaczej rzecz ma się z prezydent Dystryktu 13. Jej postać została zbyt
jednoznacznie przedstawiona. Nie oddano też tej wzajemnej nieufności między nią
a Katniss. Nie wiem jak twórcy chcą to dalej rozegrać. Nagle w drugiej części
drastycznie zmienią charakter i motywacje Coin? Taki rozdźwięk osobowości
doprowadzi tylko do kolejnych nieporozumień.
 |
| Kot jest ważny! |
Bardzo irytuje mnie postać Gabe’a. W
filmie jest scena, w której krzyczy, że nigdy nie zachowałby się tak jak Peeta.
I przy tym Paczara aż parsknęła. Na sto procent zachowałby się tak samo albo
jeszcze gorzej. Nie mógł oczywiście wiedzieć, co zrobiono Peecie, ale ta jego
buta i pewność swego są drażniące. A jeśli zna się treść książki to irytuje to
jeszcze bardziej. Wreszcie Finnick.
Paczara jest zawiedziona marginalizację jego problemów. W dodatku jest go w
filmie bardzo mało, a kiedy wreszcie dostaje swój wielki moment, to nie dość,
że wygląda jak pogodynek, to mało osób w ogóle zwraca uwagę na sceny z
jego udziałem (chociaż Paczara zwracała bardzo pilnie). Na pierwszy plan
wysuwają się bowiem wydarzenia bardziej dynamiczne i ważne dla fabuły, chociaż
zostały całkowicie wykreowane specjalnie na potrzeby filmu. Na ekranie nie pojawia się
natomiast ani jedna wzmianka o zasadniczym celu Katniss. Może wprowadzą go w
drugiej części ale żeby się nawet nie zająknąć na ten temat?
Cały czas mam wrażenie, ze film jest
mocno ugładzoną wersję tej opowieści. Tak jakby twórcy bali się zbyt
drastycznych scen lub prawdziwego zrozumienia i wczucia się w sytuację niektórych bohaterów.
Odziera to całą historię z głębszego polityczno-psychologiczno-społecznego
aspektu. W Kosogłosie nic nie jest jednoznaczne, nic nie jest czarne lub białe
(może z wyjątkiem róż Snowa). Nawet sama Katniss. Nawet Peeta. W filmie na razie bardzo to uproszczono, co
mnie boli.
 |
| Tylko róże są idealne białe ale nawet one symbolizują swoje przeciwieństwo. |
Aktorsko jest za to znakomicie.
Woody Harrelson w roli Haymitcha od razu zdobywa serca całej widowni. Podobnie,
pozbawiona swych strojów i peruk Effie Trinket (Elizabeth Banks) usiłująca
dołożyć swoją cegiełkę do tworzenia symbolu rewolucji, wypada fantastycznie.
Jennifer Lawrence jest fundamentem tego filmu. Nie wyobrażam sobie nikogo
innego w roli Katniss. Lawrence idealnie oddała charakter i zagubienie zwykłej
dziewczyny, zamieszanej w wielką sprawę, której nigdy nie chciała być częścią a
dla której stała się legendą. Paczara nie będzie pisać o Hutchersonie bo tu
żadnego obiektywizmu z siebie nie wykrzesam, nic a nic (Team Peeta!). Przy jego
postaci warto zwrócić jednak uwagę na zmianę jaka w nim zachodzi i jak jest to
idealnie podkreślane przez barwy jego garderoby. Julianne Moore to klasa sama w sobie. Przy tej
całej plejadzie jasno lśni gwiazda Phillipa Seymour Hoffmana. Za każdym razem, gdy Plutarch pojawia się nie ekranie kradnie dla siebie całą scenę. Paczara nie
mogła oderwać oczu. Nie widziałam wielu filmów z jego udziałem ale tu wypada
wręcz magnetyzująco.
 |
| Bum! Ukradłem scenę! |
Wspaniała jest też ścieżka
dźwiękowa. Paczara nie może się uwolnić od
piosenki którą śpiewa Katniss.
Jennifer Lawrence ma naprawdę świetny głos. Paczara słuchałaby i słuchała. Duża też
w tym zasługa montażu. Widać, ze próbowano wprowadzić trochę dynamizmu do tych
statycznych scen. Umiejętne operowanie fragmentami rozgrywających się w tym
samym czasie wydarzeń ułożyło się w zgrabną
mozaikę, na którą przyjemnie się patrzy.
Paczara jest trochę produkcją
zawiedziona ale koniec końców nie było tak źle jak być mogło. Film w miarę
wiernie trzyma się książki. Niepotrzebnie wszystko jest tu jednak jakby
spłaszczone i pozbawione głębszego znaczenia. Zniknął cały dramatyzm i
drastyczność wojny (są sceny mające to obrazować ale nie są specjalnie
przekonujące). Kosogłos nie powinien bowiem być zwykłym filmem rozrywkowym.
Książka niesie za sobą wielkie idee, emocje i prawdziwe dramaty. Paczara
usilnie starała się coś poczuć na filmie ale niestety nie udało mi się to.
 |
| Kosogłos jest zdecydowanie czymś
więcej niż to pokazano na ekranie. Kosogłos to symbol. Symbol wolności i walki
z uciskiem. Paczara wczoraj przeczytała [tutaj], że w Tajlandii zakazano używania charakterystycznego
znaku z trzema wyprostowanymi palcami i odwołano seanse filmu, po aresztowaniu
protestujących w ten sposób studentów. To znaczy, że fenomen Igrzysk inspiruje
prawdziwych ludzi do podniesienia głów i głosów sprzeciwu. Paczara uważa to za
niesamowite zjawisko i najwspanialszy hołd jaki mógł być oddany trylogii
Collins. |
P.S. Nadal nie tracę nadziei na to,
że ostatnia część powali mnie na kolana i będę musiała zbierać szczękę z
podłogi. Tego właśnie oczekuję i nic mniejszego mnie nie zadowoli. No way. Dwie
pierwsze ekranizacje ustawiły poprzeczkę bardzo wysoko i ostatnia będzie
musiała do niej doskoczyć.
Etykiety: film, książka, SF