Szalona 20 i najlepszy sitcom wszechczasów, czyli Paczara i Przyjaciele.

Dziś jest dzień szczególny. Równo 20 lat temu, 22 września 1994 roku, stacja NBC wyemitowała pierwszy odcinek kultowego już dziś sitcomu Friends (Przyjaciele). Złoty Glob i sześć nominacji, BAFTA, sześć nagród Emmy i 55 nominacji, sześć People’s Choice Awards dla najlepszego serialu komediowego - to tylko niektóre z nagród, które zgarnął serial w ciągu emisji swoich dziesięciu sezonów.


Przyjaciele byli dla Paczary przeżyciem niemal mitycznym. Chyba żaden inny serial nie przyprawił mnie o takie łzy radości i napady śmiechu, jednocześnie potrafiąc wzruszyć do łez. Paczara wiedziona jakimś sobie nawet nieznanym instynktem lub głosem podświadomości (a trochę także koniecznością pisania pracy licencjackiej) postanowiła sobie w czerwcu produkcję odświeżyć. I odkryła ją zupełnie na nowo. Czułam się jak odurzona, na serialowym weedzie, lub jakbym właśnie cierpiała na lekki wstrząs mózgu.
Oglądałam epizod za epizodem, a wszystkie wspomnienia powracały i dawno zapominanie uczucie wybuchło ze zdwojoną siłą. Oczywiście, od razu chciałam podzielić się z wami moim entuzjazmem, jednak wtedy spojrzałam na datę emisji pierwszego odcinka i ze zdumieniem uświadomiłam sobie, że to już 20 lat! We wrześniu! Nie macie pojęcia jak trudno było mi ukrywać się z ta notką tyle czasu ;)
Jednak wreszcie radosny nam ten dzień dziś nastał i oto mogę podzielić się z Wami 20 powodami, za które kochamy ten serial.


1. Za to, że się nie starzeje.

To była pierwsza myśl jaka mnie uderzyła podczas powtórnego maratonu Friends. Minęło już dwadzieścia lat a historia grupki przyjaciół, ich codziennych zmartwień i radości, jest zdumiewająco uniwersalna i wciąż aktualna. Oczywiście zmieniły się szczegóły, jak stroje, czy fryzury (ah te lata 90 ;) zwłaszcza pierwszy sezon pod tym względem dostarcza wiele uciechy współczesnemu widzowi ) ale poza tym, wszystko jest takie świeże i mogłoby się toczyć teraz, obok nas.


2. Za porządną dawkę dobrego humoru.

Chyba nigdy nie będzie sitcomu, który mógłby dorównać Przyjaciołom. To produkcja stale utrzymująca poziom, bez lepszych i gorszych sezonów, bez złych epizodów. Każdy odcinek zalewał widza niesamowitą dozą inteligentnego humoru. Paczara non stop wybuchała niekontrolowanym śmiechem, co sprawiło, że byłam niezwykle pilnie obserwowana przez moje współlokatorki, które jak przypuszczam bały się o moje zdrowie psychiczne. W każdym razie, kiedy jest Ci smutno i kiedy jest Ci źle, porządnym maratonem Friends uracz się! A gwarantuję natychmiastową poprawę humoru i porządną dawkę pozytywnej energii.


3. Za to, że kochaliśmy wszystkich.

W każdym razie Paczara kochała i kocha. Nie umiem sobie wyobrazić, by którykolwiek z głównych bohaterów dał się nie lubić. Ja nie mogę nawet wybrać kogo lubię najbardziej. Za każdym razem, kiedy już wydaje mi się, że mam faworyta, ktoś inny zaraz wyskakuje znienacka i dokłada swoją cegiełkę do ściany paczarowych względów. Chandler sypie jak z rękawa najlepszymi kwestiami, Phoebe jest tak uroczo nierozgarnięta i nie z tej ziemi, Joey to taki duży chłopiec i doesn’t share food, Rachel jest słodka, Ross uroczo nieporadny a Monica jest perfekcyjnym i pełnym ciepła spoiwem łączącym całą paczkę.
.

4. Za marzenie o takich przyjaciołach.

Wszyscy chcieliby mieć taką paczkę przyjaciół wpadających nawzajem do siebie bez powodu i zapowiedzi, przesiadujących w mieszkaniu lub kawiarni, dzielących się szczęściem i problemami. O trwałych więziach, będących raczej wielką rodziną a nie luźną grupką znajomych. Ich historia została poprowadzona w tak zabawny, dowcipny, inteligentny a jednocześnie pełen ciepła i pozytywnych uczuć sposób, że nie sposób nie zakochać się w tym obrazie.


5. Za genialne dialogi i gagi.

Naprawdę mało spotyka się teraz seriali z tak świetnie poprowadzoną ścieżką dialogową. To naprawdę zdumiewające jak sprytnie zostały chociażby wprowadzone do niej podteksty. Nie ma nudnych wywodów, czy naciąganych, pokrętnych i bezsensownych tłumaczeń. Wiele kwestii uzyskało wręcz status kultowych jak How you doin’ Joeya, We were on a break, czy Unagi Rossa, I know Monicy, wszystkie pokręcone teksty Phoebe, czy żarty Chandlera oraz osławione Ohhh Myyy Goood Janice :D I tyle niesamowicie śmiesznych sytuacji jak sobowtór rąk Joeya, świąteczny pancernik w wydaniu Rossa, zachwyt Monicy i Chandlera nową pościelą, wybieranie imienia dla dziecka Rachel i wiele wiele innych.


6. Za niezapomnianą czołówkę.

I’ll be there for you… To chyba jedna z najlepszych czołówek w historii serialu (każdego). Niby zwykła, prosta,  utrzymana w schemacie z lat 90, pokazująca po kolei głównych bohaterów ale ta piosenka! I ta kultowa fontanna! Paczara kocha to otwarcie. Nigdy nie zdarzyło mi się przewinąć czołówki, co jest dla mnie standardem przy innych produkcjach.


7. Za to, że był trendsetterem.

Serial był wyznacznikiem trendów swoich czasów. Portretował życie singli z wielkiego miasta. Ukształtował w widzach pewien styl bycia. Nazywał zjawiska, wprowadzał nowości. Każdy próbował naśladować żarty Chandlera, czy nową fryzurę Rachel. Nie mówiąc już o terminach dotyczących życia uczuciowego jakimi posługiwali się bohaterowie (dajmy na to takie frienzone). Serial był popkulturowym fenomenem i z pewnością na długo jeszcze takim pozostanie.

8. Za How you doin’?

No proszę ten punkt nie potrzebuje wytłumaczenia ;)



9. Za powódź gościnnych występów.

Paczara już zapomniała, kto miał przyjemność wystąpić gościnnie w serialu. A wielu z tych aktorów, którzy teraz są naprawdę wielkimi gwiazdami jeszcze wtedy nie znałam. Nawet nie wiem o czego zacząć! Wspaniały występ Bruca Willisa jako ojca dziewczyny-studentki Rossa, Brada Pitta jako kolegi Rossa z dawnych lat, który żywił głęboka urazę do Rachel, Winony Ryder jako przyjaciółki Rachel od pocałunku. Pojawienie się Reese Witherspoon i Christiny Applegate w roli bardzo specyficznych sióstr Rachel. Przez obsadę serialu przemknęli także między innymi Fergie, Hugh Lauri, czy Richard Branson. Możecie sobie wyobrazić jaką radość przeżywałam za każdym razem odkrywając na nowo serial i widząc tyle znajomych twarzy.


10. Za bycie perłą wśród sitcomów.

Znacie zdanie Paczary, zaznaczone już chociażby w tytule. Nie ma dla mnie lepszego sitcomu. Chociaż naprawdę wiele tego typu produkcji oglądam, nie znalazłam jeszcze takiej, która dorosłaby do walki o pierwsze miejsce z Przyjaciółmi. Friends dumnie nam panującym królem sitcomów!  Inne produkcje czerpią  z niego garściami. Żadna z nich jednak nie dorówna oryginałowi.


11. Za flashbacki.

Paczara uwielbiała powroty w przeszłość głównych bohaterów. Te niesamowite, kosmiczne i komiczne zarazem, fryzury i ubrania! Rachel przed operacja nosa, Monica w ogromnym kombinezonie, czy afro Rossa i styl Chandlera ubawiły mnie do łez. A kilka sytuacji przyprawiło niemal o spadnięcie z krzesła ;)

Patrz:
Monica : You were my midnight mistery kisser?
Ross: You were my first kiss with Rachel?"
Monica: You were my first kiss EVER...??
Chandler: What did I marry into???



12. Za brzydkiego nagiego grubasa.

Podglądanie go miało jakiś taki aspekt solidarności. Nikt nie chciał ale jakoś tak wychodziło, że patrzyli wszyscy. Brzydki nagi grubas o ekshibicjonistycznych skłonnościach mieszkający w mieszkaniu naprzeciwko Monicy był jednocześnie największą ciekawostką, „ozdobnym” przerywnikiem i częścią codziennej rutyny.


13. Za mieszkanie Monicy.

Mieszkanie było głównym miejscem spotkań, centrum wszechświata. Symbolizowało więzi jakie łączyły bohaterów. Do tego stopnia, że serial kończy się wraz z wyprowadzką Monicy i Chandlera. I ta charakterystyczna ramka po zbitym lustrze na drzwiach, która paradoksalnie przyniosła mnóstwa szczęścia i radości mieszkańcom.


14. Za Central Perk.

Najcudowniejsza knajpa pod słońcem. Miejsce kultowe, o kawie w którym marzy każdy fan. Kolejne centrum wszechświata po mieszkaniu Monicy. Miejsce gdzie można się zrelaksować, spotkać z przyjaciółmi, pogadać i wypić dobrą kawę. W dodatku z zaprzyjaźnioną obsługą i własną kanapą. Ach marzenie!

 
15. Za cudowną obsadę.

To oni bawili nas przez te dziesięć sezonów, sprawiając, że dialogi i sceny ożywały. Zmieniając intonacją i wyrazem twarzy, zwykłe słowa w pełne ekspresji kultowe stwierdzenia. Hi w ustach przygnębionego Rossa nie jest już zwykłym Hi, podobnie jak I know Monicy nie można uznać ze powszechne I know. Matthew Perry, Lisa Kudrow, Courteney Cox, Jennifer Aniston, David Schwimmer i Matt LeBlanc stworzyli niezapomniane kreacje. Włożyli w ten serial całe swoje serca i doskonale to widać na ekranie.


16. Za Monicę i Chandlera.

Para doskonała. Niby pozornie zupełnie różni i niedopasowani a tworzą taką piękną całość. To obraz takiej prawdziwej, pięknej miłości. A scena z oświadczynami była wprost niesamowita. Trochę inaczej jest z Rossem i Rachel. Na początku Paczara zdecydowanie twierdziła, że do siebie nie pasują. I rzeczywiście musieli mocno dojrzeć do wspólnego życia. Historia Monicy i Chandlera wyszła zdecydowanie bardziej naturalnie.


17. Za to, że wszyscy przeżyli.  

Takie niby oczywiste a cieszy. Paczara jest fanką Doctora Who i Sherlocka więc to taka miła odmiana obejrzeć od początku do końca serial, w którym nikt z główniejszych bohaterów nie żegna się z tym padołem. To nie jest śmieszne, to tragiczne, że obecnie trzeba ze świecą szukać produkcji, w których nie umiera któraś z mniej lub bardziej ważnych dla fabuły postaci. Dlatego oglądanie sitcomów jest takie odświeżające. Ma być śmiesznie więc mało kto żegna się na dobre z tym światem.


18. Za Joey doesn’t share food.

Ta myśl musi zostać wyróżniona i należycie upamiętniona. Paczara jest do niej bardzo przywiązana. Nie zrozumcie mnie źle – Paczara lubi się dzielić rzeczami, które służą do dzielenia (odpowiedni skład i konsystencja ot co) jak chipsy, frytki, czekolada, żelki itd. itp. Dostaję jednak szału jak ktoś mi próbuje widelcem wyżerać obiad.


19. Za Smelly Cat.

I wszystkie niezapomniane przeboje Phoebe. Zdecydowanie trudno mi znaleźć bardziej oryginalnego twórcę piosenek w jakimkolwiek innym serialu. Poza tym, ta melodia chodziła za mną tak strasznie długo i zupełnie nie mogłam się od nie uwolnić. Smelly cat, smelly cat, what are they feeding you. Smelly… o nie znowu!!! (Mega profesjonalny teledysku tutaj)


20. Za to, że wciąż jest w naszych sercach.

Choć od ostatniego odcinka minęło dziesięć lat Przyjaciele na zawsze pozostaną w sercach widzów. Mało jest tak doskonałych seriali, które miałby taki wpływ na swoich fanów. My wciąż gdzieś tam jesteśmy śmiejąc się do rozpuku z żartu Chandlera, płacząc pod kocykiem bo Rachel i Ross mieli przerwę i marząc o wielkim powrocie serialu i naszych ulubionych bohaterów.  Może nawet nie cały sezon, może odcinek specjalny, może film? Cokolwiek, ktokolwiek?! Ale w głębi serca wszyscy wiemy, że żyjemy legendą. Dostaliśmy coś doskonałego i nie warto tego psuć, a ryzyko zepsucia jest zbyt duże. Lepiej sięgnąć po kilka starych, dobrych, ulubionych odcinków






P.S Plus te ważkie pytania egzystencjalne ;)


P.S.2 I Phoebe nauczająca jak powinno się prawidłowo biegać.


Etykiety: , , ,