Co się czai w londyńskiej mgle, czyli paczarowym okiem na 'Penny Dreadful'.

To najnowszy serial produkcji Showtime opowiadający o dziewiętnastowiecznym Londynie i wszelkich nadnaturalnych istotach jakie miały okazje kiedykolwiek się na jego bruku pojawić. Mamy więc zagadkę Kuby Rozpruwacza, Doriana Graya, medium, wilkołaka, dziwne wampiry i jeszcze dziwniejsze teorie na temat bóstw starożytnego Egiptu.

Wpis będzie ilustrowany plakatami promocyjnymi bo niezmierne się Paczarze podobają :)
Vanessa Ives.

Zacznijmy jednak od początku. Mina Murray, córka szanowanego i bardzo bogatego lorda Malcolma Murraya została uprowadzona. Nie wiemy dokładnie kiedy, ale ten stan trwa już od jakiegoś czasu. Razem z jej przyjaciółką a jednocześnie medium, Vanessą Ives zrozpaczony, jakby się zdawało, ojciec wszczyna prywatne śledztwo. Policja nie umiała sobie z tą sprawą poradzić i nic dziwnego, gdyż tropy jednoznacznie prowadzą do miejsc i stworzeń, o którym się filozofom nie śniło.
Z czasem do ekipy dołączają kolejni bohaterowie zwabieni pieniędzmi, obietnicą przygód lub przysłużenia się dobru nauki. Wśród nich znajduje się mocno skrywający swą przeszłość (ale nie, aż tak by widz się nie domyślił) strzelec wyborowy - Ethan Chandler oraz nie kto inny jak sam Victor Frankenstein.

Sir Malcolm Murray.

Tymczasem po Londynie snuje się emo Dorian Grey, a w zaułkach grasują Kuba Rozpruwacz i… tak, potwór Frankensteina. Bo mimo, iż na początku możemy odnieść wrażenie, że młody Victor jest dopiero na początku swojego wielkiego dzieła szybko okazuje się, że zaszedł w nim dalej niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Wydaje się jednak, że głównym czarnym charakterem tej serii jest wampir wszechczasów. I tu twórcy jak niemal wszyscy szanujący się pomysłodawcy, swój pomysł na wampiry także przedstawiają. A mianowicie dostajemy teorię o ich staroegipskim pochodzeniu. Pomysł, no cóż, oryginalny ale każdy kto ma jakiekolwiek pojęcie o mitologii staroegipskiej właśnie w tym momencie robi malowniczy facepalm.

Brona Croft.

Osobą o nieco nieokreślonej jeszcze roli w całej opowieści jest Brona Croft grana przez cudowną Billie Piper. Wiemy, że jest chora na gruźlicę i umierająca oraz, że dużo ją łączy zarówno z Dorianem Grayem jak i Chandlerem (to głównie z jej powodu przyjmuje pracę u Murraya). Zapewne odegra ona jakąś znaczącą rolę jednak na razie nie bardzie mogę rozgryźć sens wprowadzenia tej postaci. Postaci, nie aktorki, bo Piper jest jak zwykle powalająca.

Victor Frankenstein.

Co do reszty jest już trochę gorzej. Bardzo dużym i przyjemnym zaskoczeniem jest Harry Treadaway grający perfekcyjnie aspołecznego i genialnego naukowca, który poświęcił swoje życie walce ze śmiercią, jakim jest Frankenstein. Klasę samą w sobie prezentuje jak zwykle Timothy Dalton jako sir Murray. Gra postać nieprzeniknioną, skrywającą mroczną tajemnicę. I mimo że współczujemy mu utraty córki czujemy, że tak naprawdę nie jest do końca pozytywnym bohaterem. Dalton jest wprost idealny do tej roli. Podobnie jak Rory Kinnear jako odtwórca potwora Frankenstaina. Przy czym widać, że aktor doskonale bawi się swoją rolą jakby nieustanie mrugając do widza. Bardzo przypomina mi występ Michaela Sheena w … o tak, serii „Zmierzch”.

Ethan Chandler.

Grający Chandlera Josh Hartnett niemal cały czas robi swoje ponure minki i tęskne oczka, czym jednak nie jest w stanie przekonać widza, że dobrze gra. Najgorzej jest chyba z Evą Green, która ma tu de facto rolę pierwszoplanową. Z tą aktorką problem polega na tym, że ciągle gra bardzo podobne postaci i robi to oczywiście tak samo. I jasne, w roli medium i pogrążonej w żałobie przyjaciółki się sprawdza. Wygląda dokładnie tak jak powinna i zachowuje się dokładnie tak jak powinna. Niektóre sceny z jej udziałem są jednak mocno przeszarżowane, bardzo teatralne i przez to wypadają nie strasznie, jaki pewnie był zamysł twórców, lecz kompletnie dziwacznie i wręcz karykaturalnie. Z kolei Reeve Carney wcielający się w postać Doriana Graya bardzo należycie intryguje, jednak dla mnie to nowa twarz i zbyt mało go na razie w serialu, by oceniać jego zdolności aktorskie. Aczkolwiek pierwsze wrażenie bardzo na plus.

Dorian Gray.

Serial ma swój niepowtarzalny klimat mrocznych uliczek Londynu XIX wieku z jednej strony i utrzymanych w przepychu i luksusie spotkań towarzyskiej elity z drugiej. Twórcy znakomicie budują napięcie i nie unikają eksponowania brzydoty i śmierci. Zostajemy wręcz zasypani scenami brutalnych morderstw i pościgami za ofiarą. Przy tym ekshibicjonizmie scenarzystom udało się zachować aurę tajemnicy i pobudzających ciekawość widza niedopowiedzeń. Fabuła niesamowicie wciąga i mimo, że większość tych historii doskonale już znamy z ciekawością czekamy na nową odsłonę starych opowieści.  Niesamowity nastrój buduje już pięknie zmontowana czołówka z niesamowitą muzyką Abla Korzeniowskiego (twórca niezapomnianej muzyki do „Samotnego mężczyzny”). Ten motyw towarzyszy nam przez całe odcinki pojawiając się zawsze w idealnym momencie i tworząc niezapomniany klimat.



Mimo całej dość ciężkiej atmosfery serialu nie traktuje on siebie zbyt poważnie i tym moim zdaniem wygrywa. Całe poszukiwania przypominają na razie zabawę w chowanego a pojawianiu się kolejnych znanych z kultury postaci towarzyszy widoczne mrugnięcie okiem do widza. (A może to tylko ja wolę to tak odbierać). Nie ulega wątpliwości, że Penny Dreadful to jedna z najlepszych premier tego sezonu. Świetny scenariusz, świetna scenografia, i świetna brytyjska część obsady. Warto popaczyć!

P.S. Paczara potrzebuje jakiegoś serialu do zhejtowania. Na serio za dużo się ostatnio zachwycam :D

Etykiety: ,