Wczoraj postanowiłam skorzystać z wolnego wieczoru i wybrać
się na film dokumentalny produkcji HBO -
About face: supermodels then and now
wyświetlany w ramach WFFF. Skusiłam się tym bardziej, że szansa na to, by
obejrzeć dokument gdziekolwiek indziej jest dość nikła. Widzicie, bywają bowiem
dni, kiedy Paczara pilnie paczy także na branżę modową, a zwłaszcza jej oblicze
w kinie. Lubię też oglądać tego typu reklamy, choć ostatnio jestem zawiedziona
ich poziomem kreatywności. Gdy mam szansę, by połączyć wolny wieczór z modą i
filmem, po prostu to robię.
 |
Wspaniałe modelki i kobiety opowiadają nam swoje historie. |
W
About face:
supermodels then and now (
trailer znajdziecie tu) zagłębiamy się razem z byłymi supermodelkami w ich
wspomnienia z dzieciństwa, początków pracy w zawodzie, wzlotów i upadków na
wybiegu.
O swoich karierach
opowiadają nam m. in Isabella Rossellini, Carmen
Dell'Orefice, Christy Turlington, Paulina Porizkova, Christie Brinkley, Marisa
Berenson, China Machado, Beverly Johnson. Każda z nich jest inna.
Jedne to rzeczywiście kobiety z prawdziwą klasą, mądre i doświadczone życiowo. Inne
zrobiły na mnie wrażenie wręcz dziecinnych i żyjących przeszłością. Jedne
wydają się pogodzone za sobą i chce się starzeć pięknie i z godnością. Inne
gdyby mogły, wiele by w swoim życiu zmieniły. Żadna jednak nie żałuje, że
została modelką. Carmen Dell’Orefice, która zrobiła na mnie naprawdę ogromne
wrażenie, wręcz oświadcza, że jak kiedyś stąd odejdzie to tylko na wysokich
obcasach
J
Zostajemy wprowadzeni w świat blichtru i okładek Vouge’a. To
życie ma jednak swoją cenę. Na ekranie widzimy piękne dojrzałe kobiety
(pomiędzy pięćdziesiątką a osiemdziesiątką), które opowiadają nam o modowym
biznesie oraz stosunku do procesu starzenia się i operacji plastycznych. Szczególnie
spodobało mi się porównanie przez Carmen Dell’Orefice operacji plastycznej do
remontu sufitu, z którego odpadają kawałki tynku.
 |
Jerry Hall, Paulina Porizkova, Carmen Dell'Orefice i Isabella Rossellini, czyli osoby, które zrobiły na mnie największe wrażenie. |
Co ciekawe, modelling dla wielu z tych kobiet był przede
wszystkim sposobem zarabiania na życie. Nie uważały się za wielkie gwiazdy
wybiegu. Jedna z nich wspomniała, że przecież w momencie, w którym
uczestniczysz w czymś wielkim i historycznym dla branży nie zdajesz sobie z
tego sprawy. W zaskakująco wielu relacjach pojawiały się też wyznania o
chorobliwej nieśmiałości i niskiej samoocenie, którą w dodatku modelling
pogłębia. Modelki nie pomijają ciemnych stron swojego życia. Obok głodzenia
się, anoreksji, bulimii mamy i twarde narkotyki oraz AIDS. Wiedzieliście na
przykład, że modelka po kokainie lepiej wychodzi na zdjęciach? Jest wtedy jakby
uduchowiona, poważniejsza i nie uśmiecha się. Oczywiście, było to skwapliwie
wykorzystywane przez ludzi z branży. Dużo mówi się w produkcji o kwestiach
piękna i przemijania. Modelki przyznają, że społeczeństwo wywiera ogromny
nacisk na kobiety zmuszając je do podążania za kanonem wiecznej młodości i
urody.
Film otwiera oczy na wiele kwestii. Dowiadujemy się jak
kiedyś wyglądała praca modelki. Zabrakło mi jednak trochę tego „now”. Idąc na
seans miałam nadzieję zobaczyć jakąś pogłębioną analizę, przekrój tego zawodu,
porównanie ze stanem dzisiejszym. Dostałam wyłącznie wspomnienia byłych
supermodelek i ich dalsze losy, które owszem są bardzo intrygujące, ale nie do
końca ciekawie przedstawione. Dokument składa się niemal w całości z
wypowiedzi, co utrudnia jego odbiór. Zdjęcia z przeszłości i wideo z pokazów
stanowią zdecydowanie zbyt mały fragment produkcji. O wiele lepiej byłoby
popaczeć na coś bardziej dynamicznego, inaczej mniej zdeterminowany i niebędący
już z założenia zaciekawionym, widz może się zniechęcić i porządnie wynudzić.
 |
Najpiękniejszym efektem powstania tego dokumentu była wspólna sesja i to zdjęcie. |
Paczara zachęca do uczęszczania na wszystkie filmowe
festiwale, gdyż zwykle oferują one filmy, które są warte obejrzenia, a bardzo
trudno zrobić to gdzie indziej. Jeśli mieszkacie w Warszawie i macie chwilkę
wolnego czasu to polecam bliższe zapoznanie się z programem WFFF. Szczególnie,
że bilet kosztuje przysłowiową dychę, a można popaczeć na naprawdę ciekawe
tytuły i wzbogacić swoją wiedzę. Jednak nie ukrywajmy – festiwal ma swój target
i jeśli nie jesteś, choć lekko, zafascynowana/y modą możesz sobie spokojnie
odpuścić.
Etykiety: dokument, film, z innej bajki