Co Ty robisz ze swoim życiem, czyli 'Master of None'.


Master of None to na razie dwusezonowa produkcja od Netflixa. Za serialem stoi znany między innymi z ukochanego przez Paczarę Parks and Recreation, Aziz Ansari. Aziz serial reżyseruje, pisze w duecie z Alanem Yangiem (Parks and Recreations, The Good Place) oraz gra w nim główną rolę. Pierwszy sezon nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Problemem było usypiające tempo, które sprawiało, że opóźniałam sięgnięcie po kolejne odcinki. Kiedy wreszcie się z nimi uporałam i postanowiłam tutaj moją przygodę z serialem zakończyć, Netflix wypuścił właśnie sezon drugi, nad którym zaczął piać cały Internet. Paczara, po wyczerpaniu listy bieżących produkcji do obejrzenia, postanowiła dać Master of None jeszcze jedną szansę. I absolutnie nie żałuję! A wręcz przeciwnie, zamierzam Wam tutaj teraz trochę popiać z zachwytu. 

Master of None to serial wielowymiarowy i uniwersalny i ociekający dobrym humorem. Grający rolę Deva, Aziz Ansari, potrafi bawić i wzruszać do łez.  

Głównym bohaterem serialu jest trzydziestoletni Dev, aktor indyjskiego pochodzenia, mieszkający w Nowym Jorku. Jest przedstawicielem pokolenia, które nie bardzo wie jaką drogą podążać i co właściwie zrobić ze swoim życiem. Jego decyzje oscylują wokół problemów egzystencji z dnia na dzień, typu co zjeść dziś na obiad, jaką nową knajpkę odwiedzić, gdzie spotkać się z przyjaciółmi. Bo Dev o wiele chętniej widuje przyjaciół Arnolda, Denise i Briana, niż swoich rodziców, których uważa za nieprzystosowanych do obecnej rzeczywistości i z którymi nie umie znaleźć wspólnego języka. Jednocześnie jednak docenia ich wkład w swoje wychowanie i trudy życia imigrantów, z jakimi musieli się zmierzyć po przybyciu do USA. 

Dev nie myśli długoterminowo, nie ma planów na życie, czy karierę. Dostaje angaż głównie w reklamach i filmach klasy B. Żyje samotnie, ale i bardzo aktywnie towarzysko starając się tym zagłuszyć niepewność jutra. Ciągle poszukuje swojej drugiej połówki. Gdy już myśli, że mu się to udało, coś jednak zawsze idzie nie tak. Wiedzie przy tym całkiem wygodne życie wypełnione dobrym jedzeniem, spotkaniami z przyjaciółmi, dziewczynami, znajomymi i okazjonalnie rodziną. 

Rodzice Deva są cudownie napisaną parą, która swoją prostolinijnością kradnie każdą scenę ze swoim udziałem. Nie da się ich nie polubić. 

Każdy odcinek jest pretekstem do prezentacji jednego z tematów i problemów społecznych, z którymi borykają się współcześni mieszkańcy Nowego Jorku. Serial podejmuje więc temat dyskryminacji rasowej, imigracji, religii i religijności, antykoncepcji, orientacji seksualnej, wykorzystywania seksualnego, niepełnosprawności, życia seniorów, związków w dobie aplikacji randkowych, radzenia sobie z porażkami, samotności i niepewności, wpływu mediów ma widza, czy miłosnych fantazji, które nie mogą znaleźć racji bytu w rzeczywistości. Pojawiają się jednak również momenty celebrowania poranków, pogoni za marzeniami, podróży, nauki i radości płynącej z poznawania ludzi, cieszenia się z drobnych rzeczy, czy rozkoszy podniebienia (dużo miejsca poświęcone zostało robieniu makaronu, a pod koniec 2 sezonu Dev ma współprowadzić nawet program kulinarno-podróżniczy). Mimo poruszania ważnej i ciężkiej tematyki, produkcja ma bardzo lekki, zabawny wymiar. 

Szczególnie odcinki drugiego sezonu sprawiają, iż od razu ma się ochotę sięgnąć po następny. Są dopracowaną we wszystkich szczegółach perełką. Każdemu towarzyszy doskonale dobrana sceneria, garderoba i muzyka. Ansari nie boi się również śmiałych rozwiązań i eksperymentów. Mamy wiec odcinek czarno-biały, odcinek niemal w całości w obcym języku (nie po angielsku i bez tłumaczenia), odcinek-mozaikę ułożony z przeplatających się urywków pierwszych randek, czy jedną trzecią odcinka niemego. W jednym z epizodów Ansari oddaje zaś głos zupełnie innym bohaterom, mieszkańcom Nowego Jorku. Zostaje tam przedstawiony ułamek z ich życia, a całość składa się na portret różnorodnej etnicznie i kulturowo metropolii. 

Twórcy serialu bawią się, eksperymentują i przesuwają granicę standardowego współczesnego widowiska w odcinkach, co o dziwo całkiem dobrze się sprawdza. Jedną z takich prób jest powrót do obrazu bez koloru w pierwszym epizodzie drugiego sezonu, który po średnio udanym pierwszym sezonie wnosi do serialu powiew świeżości i daje nadzieję na wysoką jakość kolejnych odcinków. 

Historia Deva wciąga, bo jest uniwersalna. Po Nowym Jorku i ulicach innych miast spaceruje mnóstwo Devów mających podobne problemy i przeżycia. Serial opisuje zagubienie obecnych trzydziestolatków i próby odnalezienia się w rzeczywistości. Rzeczywistości, w której masz tyle możliwości, a jednocześnie lęk przed podjęciem decyzji jest wręcz paraliżujący. Rzeczywistości zakłamania i braku tolerancji, która pod płaszczykiem poprawności politycznej ukrywa swoje uprzedzenia. Rzeczywistości bez związków, w której to przyjaciele stają się nową rodziną. Rzeczywistości pędu, fast foodów, ciągłego bycia w kontakcie, natłoku informacji i FOMO (strach przed przegapieniem, ang. fear of missing out), podczas gdy nieustannie towarzyszy ci tęsknota za spokojnym, nieśpiesznym włoskim dolce vita. Wreszcie, rzeczywistości, w której jest tyle seriali do obejrzenia, że nie wiadomo co wybrać. Tą decyzję macie już jednak z głowy, bo Master of None zdecydowanie zasługuje na waszą uwagę.


Etykiety: ,