Paczara w pewnym momencie zdała sobie sprawę, że jest więcej
seriali nadawanych w The CW, które widziałam , niż tych przeze mnie nieznanych.
W sumie nic dziwnego, to w końcu rodzima stacja większości najsłynniejszych
amerykańskich produkcji dla nastolatek/ów. W The CW słuchaliśmy głosu Plotkary,
biegaliśmy po plaży z bohaterami 90210, zagłębialiśmy się w Pamiętniki
Wampirów, czy polowaliśmy na demony z braćmi Winchester. W sumie, to właśnie
nadrobienie dziewięciu i pół sezonu Supernatural uświadomiło mi, że nie ma rzeczy niemożliwych
do popaczenia i nic nie stoi na przeszkodzie nadrobieniu innych produkcji
stacji. Mój wybór padł na The 100, ponieważ dużo dobrego o serialu słyszałam z
zaufanych źródeł (pozdrowienia dla inspiratorek mego paczenia najwierniejszych
fanek Bellamy’ego ;) ). Poza tym, szukałam czegoś lekkiego co by się trochę
odmóżdżyć. Lekkiego? – zapytacie. Owszem, można się spierać, że trafiłam z tym
jak kulą w płot ale ja będę bronić trafności swego wyboru pod tym względem.
|
Paczara ma bardzo zły pomysł. Paczara zaraz będzie krytykować serial, który lubi. Bo tak. |
I'm waking up to ash and dust
I wipe my brow and I sweat my rust
I'm breathing in the chemicals
Pomysł na fabułę The 100 został oparty (przypuszczam, że
dość luźno) na książce pod tym samym tytułem autorstwa Kass Morgan. Przedstawione w serialu wydarzenia mają
miejsce 97 lat po wojnie jądrowej, która zniszczyła całą planetę. A więc moi
drodzy wybiliśmy się! Pozostała przy życiu grupa ocalałych przeniosła się na
orbitę okołoziemską i tam na ogromnej, powstałej z połączenia 12 stacji
kosmicznych Arce, czeka aż Ziemia będzie ponownie zdatna do zamieszkania. Na
stacji żyje ok 2,5 tysiąca ludzi. Władzę sprawuje Kanclerz Jaha wraz z Radą.
System prawny jest tu niezwykle surowy, co tłumaczy się walką o przetrwanie.
Dorośli za najmniejsze nawet przestępstwo są skazywani na karę śmierci, a nastolatki
trafiają do cel więziennych.
|
Wielkie brawa od Paczary za ten plakat. |
Gdy zostaje wykryta usterka w systemie podtrzymywania życia,
Rada postanawia o wysłaniu setki młodych kryminalistów na Ziemię. Oficjalnie celem
ich misji jest sprawdzenie zdatności planety do ponownego zamieszkania. W
istocie, uznani zostali za zbędnych i wysłani na pewną śmierć. Pozbycie się ich
zmniejszy zaludnienie Arki i przedłuży czas jaki pozostał do wyczerpania
zasobów tlenu. Jeśli młodzi nie zginą w wyniku rozbicia statku lub od
promieniowania, mają podążyć do starej bazy wojskowej Mount Weather, gdzie
znajdą zapasy. Setka szybko odkrywa, że nasza planeta miewa się całkiem nieźle.
W zasadzie tak dobrze, że przybysze z Arki nie są bynajmniej jedynymi homo
sapiens na Ziemi. Ludzie przybyli z kosmosu muszą zawalczyć o swoje miejsce z
miejscowymi zwanymi Grounders, przerażającymi kanibalami Reapers i rozwiniętymi
pod względem technologicznym ludźmi z gór – Mountain Men.
I'm breaking in, shaping up,
then checking out on the prison
bus
This is it, the apocalypse
Paczara dość szybko się w serial wciągnęła. Początkowo byłam
oczarowana jego postapokaliptycznym klimatem i zaskakującymi pomysłami
fabularnymi. Poza tym, produkcja imponuje wzorowymi efektami specjalnymi, co
nie jest bez znaczenia przy tego typu tematyce. Nie ma tu co prawa żadnego
szaleństwa czy wybuchowej ekstrawagancji ale jest bardzo poprawnie i nie trąci
ani odrobiną sztuczności. Dobrze jest także dobrana garderoba i charakteryzacja. Aktorzy nie boją się ubrudzić, co dodaje produkcji wiarygodności. Serial intryguje swoją oryginalnością na tle innych
produkcji dla nastolatków. Od razu wyczułam w The 100 duży potencjał. Jednak,
gdy zrozumiałam możliwości jakie przed nim stoją zaczęłam też wymagać. Może odrobinę
zbyt wiele. Gdy jednak pomyślę jakim The 100 mógłby być genialnym serialem i
porównam to z tym, co widzę na ekranie czuję ogromny niedosyt. To dość dobra
produkcja ale o nieco zmarnowanym potencjale.
Paczara z zadowoleniem odkryła, ze serial opiera się w dużej
mierze na moralnych dylematach i
kwestiach natury etycznej. To niemal
zawsze pociąga za sobą interesujące wątki. The 100 obfituje w dramatyczne
wybory. Nie ma tu rzeczy, której nie można usprawiedliwić walką o przetrwanie.
A ci, którzy próbują postąpić słusznie, zawsze przegrywają. To świat brutalnych
gier i bezkompromisowych rozwiązań. Wszystko to sprawia, że serial trzyma w
napięciu i przyjemnie się go ogląda.
|
Niektóre sojusze rozpalają umysły i ... zmysły, jednak nie są warte swojej ceny. |
Tak, przyjemnie. Przyjemnie, bo tak naprawdę do Paczary nie
dociera całe to zło* O ile pierwszy sezon dawał radę z moralnymi dylematami, o
tyle w drugim, w tym gąszczu zdrady i ludobójstwa, coś wyraźnie zgrzyta. Nie
wzbudza on emocji, które powinien wzbudzać. Serial nie daje do myślenia, nie
budzi refleksji. Widz nie podziela dylematów bohaterów. Nie wiem, czy to kwestia
nie najlepszego aktorstwa, zbyt małej dawki dramatyzmu, czy zbyt statycznie,
chłodno i z zimną kalkulacją poprowadzonej fabuły.
I'm waking up, I feel it in my bones
Enough to make my system blow
Welcome to the new age
Paczara boleje nad faktem, że momentami genialne pomysł scenariusza
tracą całą swoją głębię w trakcie realizacji. Może nie dotknęłoby mnie to tak,
gdyby nie waga poruszanej tematyki. Kwestie niesprawiedliwości, gwałtu na
zasadach humanitaryzmu, wybijania się nawzajem, poświęcenia życia kosztem
innych, wreszcie otwartego ludobójstwa, powinny dawać do myślenia. Tymczasem
zostały okrojone i podane w beznamiętny sposób, który sprowadza trudne wybory
do decyzji rzędu czy zjeść dziś rosół, czy pomidorową. Paczara rozumie, że to
serial dla nastolatków. Jednak skoro w produkcji kierowanej do tej grupy
odbiorców, porusza się już tego typu tematykę, to tym bardziej powinna ona zmuszać
do zastanowienia. Bo co taki widz wyniesie z The 100? Że racja jest moja i
najmojsza? Że życie innych ludzi jest bezwartościowe? I tak naprawdę to nie ma się
nawet nad czym zastanawiać?
|
W tym świecie pewnie pierwsza rzecz jakiej uczą w szkołach. |
Paczara jest w stanie docenić ogrom nietuzinkowych kwestii
takich jak chociażby ta która bardzo przypadła mi do gustu: „Zwycięstwo stoi na
plecach ofiary”. Szkoda, że jednak duża
ilość z nich przelatuje widzom koło uszu, wypowiadana bezbarwnym pozbawionym
przekonania głosem. Kilka razy pada też bardzo ważne pytanie , czy po wszystkim
co zrobili bohaterowie w ogóle zasługują oni na przetrwanie. I to jest według
Paczary, najważniejsze pytanie zadane w tym serialu! Marzyłabym tylko o tym, by
ktokolwiek zadał sobie trud by spróbować jeśli na nie, nie tyle odpowiedzieć co
chociaż się nad nim zastanowić, kiedy następnym razie będzie bawił się w Boga i
decydował o życiu i śmierci.
I raise my flag, dye my clothes
It's a revolution, I suppose
We're painted red to fit right in
Jednymi z głównych bohaterów serialu są Clarke Griffin (Eliza Taylor) -
córka lekarki uwięziona za próbę pomocy ojcu w rozpowszechnieniu informacji o
wykryciu usterki na Arce i Bellamy Blake (Bob Morley), który podstępem dostaje się na statek,
by sprawować pieczę nad swoją zbuntowaną siostrą Octavią (Marie Avgeropoulos) . Ta dwójka szybko
wyrasta na przywódców Setki. Chociaż trudno im dojść do porozumienia, to są w
stanie poświęcić wszystko, by chronić swoich ludzi. Są też zdecydowanie
najciekawiej prowadzonymi postaciami w serialu. Zaczynają jako „ta dobra” i „ten
zły”, by po wielu przeżyciach, skończyć na zupełnie przeciwnym biegunie. Niesamowicie
zmienia się również Octavia, pod wpływem nieco ckliwej miłości do Ziemianina
Lincolna. Paczara pała też ogromną sympatią do jednego z członków Rady Kane’a (znany z Lost Henry Ian Cusick),
który także przechodzi kompletną metamorfozę.
|
Clarke i Bellamy oczywiście doczekali się shipu Bellarke. Paczara nie shipuje. Lubi ich ale osobno. Nie ma między nimi chemii, tak jak między niemal każdą serialową parą. Kolejny minus. |
Nie mogę natomiast odżałować zmarnowanego potencjału postaci
Finna (Thomas McDonell), który trafił do celi za spacer po kosmosie zaskarbiając sobie przydomek
Spacewalkera. To mógł być naprawdę świetnie zarysowany bohater a szybko
zrobiono z niego osobnika bez wyrazu, by ostatecznie pozwolić mu się całkowicie
stoczyć poprzez dokonywanie zupełnie irracjonalnych wyborów. Może zauważyliście
już, że coś tu jest nie tak? Niemal wszyscy w tym serialu przechodzą spektakularna
przemianę! Owszem to normalne. Ludzie się zmieniają. Ale nie z dnia na dzień. Nie w takim stopniu i tempie. Owszem postaci
przechodzą wiele. Kolejne traumatyczne wydarzenia pozostawiają na nich ślad.
Jednak nagła zmiana całego charakteru i światopoglądu (nieraz po kilka razy)
trąci trochę chorobą psychiczną.
I'm radioactive, radioactive
Skoro o psychice mowa, w serialu mamy mnóstwo postaci o
świetnym potencjale ale za to o słabym zarysie psychologicznym. Każdy z nich ma
fascynującą przeszłość i musi dokonywać trudnych wyborów w walce o przetrwanie.
Każdy wydaje się jednak bezbarwny. To zbiór bohaterów, którym ktoś zapomniał
dopisać charakter. Nie wiemy do końca, co siedzi postaciom w głowie. W związku
z tym zupełnie nie wiemy, czego się spodziewać. Problem pojawia się, gdy bohater
nagle zachowuje się w sposób całkowicie sprzeczny ze skrawkami naszej wiedzy na
jego temat. A to nie jest niestety rzadkością w tej produkcji. W związku z tym wielu
postaci nie poznajemy tak naprawdę. Nie potrafimy się z nimi utożsamiać ani
wczuć w ich sytuację.
|
Sprawujący najwyższe "państwowe" stanowiska dorośli oddają władzę nastolatce? Takie rzeczy tylko w The 100. |
Nie zachwyca mnie też ogrom całkowicie nielogicznych
rozwiązań. No bo jak to możliwe, że koniec końców o wszystkim decyduje
nastolatka chociaż wokół pełno jest doświadczonych dowódców? Dlaczego
bohaterowie jakoś podejrzanie szybko wracają do zdrowia po licznych
obrażeniach? Dlaczego gdy myślimy już, że poznaliśmy charakter danej postaci to
nagle jej coś odbija i zaczyna dajmy na to wszystkich wokół wybijać? I dlaczego
ten przykład z mordowaniem zdarza się tak często, w stosunku do tak różnych
bohaterów, że jeśli oglądaliście już serial jesteście w stanie dopasować go do
sytuacji z niemal każdego odcinka?
All systems go, the sun hasn't died
Deep in my bones, straight from inside
I'm waking up**
To sobie ponarzekałam nad serialem, który tak naprawdę lubię
oglądać. Nie zrozumcie mnie źle. Paczarze bardzo podoba się sama idea serialu.
Znacznie gorzej rzecz ma się z realizacją. Mimo to The 100 nie jest złym
serialem. Jego największym plusem jest świeżość tematyki (przynajmniej wśród
dotychczasowej oferty stacji). To obraz, który konsekwentnie, jak na razie,
trzyma poziom. Może nie jest to produkcja najwyższych lotów ale zdecydowanie
jest w stanie przyciągnąć i utrzymać widza przed ekranem. Plus - jak ktoś
umiera to na śmierć (serio zaczyna się takie rzeczy doceniać po obejrzeniu
szeregu produkcji, w których nikt nie umiera do końca).
P.S. Serial zdecydowanie zainspirował Paczarę do sięgnięcia po książkę. Ciekawi mnie w jak dużym stopniu się różni od
produkcji telewizyjnej i w jaki sposób prowadzone są tam katastroficzne wątki.
* Istnieje także
prawdopodobieństwo, że Paczara obejrzała zbyt dużo seriali i nic jej już nie
rusza. Powiedzcie, że to niemożliwe. Prawda, prawda, prawda? Na swoje
usprawiedliwienie mogę powiedzieć, ze ruszył mnie „orzeł” w Wikingach, a
ostatnio nawet niemal wzruszyłam się na odcinku świątecznym The Librarians!
Serio, serio. Nie może być ze mną jeszcze tak źle. Prawda?
** Utwór Radioactive zespołu Imagine Dragons.
Etykiety: serial, SF, USA